Bł. Jan Paweł II Ecclesia de Eucharistia 61

Bł. JAN PAWEŁ II ECCLESIA DE EUCHARISTIA 61 "Poświęcając Eucharystii całą uwagę, na jaką zasługuje, oraz dokładając wszelkich starań, aby nie umniejszyć jakiegokolwiek jej wymiaru czy wymogu, stajemy się rzeczywiście świadomi wielkości tego daru. Zaprasza nas do tego nieprzerwana tradycja, która od pierwszych wieków dopatrywała się we wspólnocie chrześcijańskiej strażnika opiekującego się tym «skarbem». Kościół, powodowany miłością, troszczy się o przekazywanie kolejnym pokoleniom chrześcijan wiary i nauki o Tajemnicy eucharystycznej, tak aby nie została zagubiona choćby najmniejsza jej cząstka. Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż «w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia»"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZNAKI CZASU. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZNAKI CZASU. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 grudnia 2013

W Turynie Świąt nie będzie

Do walki z Kościołem każdy pretekst jest dobry?

W Turynie Świąt nie będzie!

W Turynie Świąt nie będzie! - niezalezna.pl
foto: Xacir Miralles/SXC
W obawie przed reakcją muzułmanów w części szkół i przedszkoli w Turynie całkowicie zrezygnowano ze świątecznego wystroju i zapowiedziano, że w tym roku nie będą tam wystawiane bożonarodzeniowe jasełka.

Jak wynika z informacji serwisu pch24.pl, miejski radny Roberto Carbonero, postanowił poinformować o zaistniałej sytuacji jak najwięcej osób, ponieważ jego zdaniem świąteczne dekoracje i tradycje zostały w Turynie usunięte, aby „nie urazić wrażliwości rosnącej liczby muzułmanów”.

W ocenie radnego w związku z niekontrolowanym napływem muzułmańskich imigrantów, w ostatnich latach dzieci coraz częściej pozbawiane są własnej kultury i tradycji w obawie przed reakcją coraz liczniejszych grup muzułmanów.

- Chcemy wyjaśnień, jasności i interwencji administracyjnej. Każdy, kto przyjeżdża do naszej ojczyzny, ma przede wszystkim respektować nasze tradycje, które nie mogą abdykować na rzecz obcych – apeluje radny.

sobota, 19 października 2013

Kryzys Kościoła Katolickiego w Niemczech



„Kryzys Kościoła katolickiego w Niemczech zamanifestował się 45 lat temu wraz z „Königsteiner Erklärung”, deklaracją biskupów dotyczącą „Humanae Vitae” z 1968. W niej łagodzili oni nauczanie Kościoła, pozostawiając stosowanie antykoncepcji sumieniom poszczególnych wiernych. To samo zrobili austriaccy biskupi w „Mariatroster Erklärung”. W 2008 roku kardynał Schönborn, szef konferencji austriackich biskupów, mówił o tym jako o „grzechu europejskiego episkopatu”. Te deklaracje nadały ton dekadom, które nadeszły, a w ich konsekwencji wierni stali się bardziej protestanccy i heterodoksyjni w duchu” – tłumaczy Marie Meaney, autorka książek poświęconych m. in. Simone Weil.

Arcybiskup Zollitsch próbował zagasić pożar, jaki wywołała instrukcja duszpasterska dot. Komunii św. dla rozwodników w jego własnej diecezji, wysyłając list do innych niemieckich biskupów. Tłumaczył w nim, że to jedynie „szkic”, który wyciekł z kurii. Choć nie uzyskał on jego aprobaty, to stanowi jednak „dobry wkład” w dyskusję nad problemami niemieckich katolików. Jak zauważa Meaney, wzmacniając przy tym obecne już tendencje oddalania się od Rzymu.

Można się zastanawiać dlaczego tak wpływowy hierarcha proponuje projekty, których nie sposób pogodzić z doktryną Kościoła. „Pokazuje to coś, co niemieccy katolicy wiedzą już od dawna, a mianowicie, że istnieje odgórny trend odsuwania się od „trudniejszych” prawd wiary po to, by móc podążać za duchem czasu” – podkreśla.

Sytuacja małżeństw i rodzin staje się trudna - wymaga to reakcji w duchu wiary: lepszego przygotowania do zawarcia tego sakramentu, zaoferowania pomocy duszpasterskiej i poradnictwa. W których diecezjach katolicy, którzy przechodzą albo którym grozi rozwód mogą uzyskać pomoc i wsparcie zgodne ze zmysłem wiary? „Jak często tłumaczy się im, że są mile widziani na Mszy św. nawet jeśli nie mogą przystępować do Komunii?” – pyta publicystka na stronach „The Crisis Magazine”.

„Będąc wychowywaną w Niemczech przez lata słuchałam, jak księża nauczali, że „oficjalne nauczania Kościoła w Rzymie mówi”, podczas gdy oni głosili coś odwrotnego w kwestiach seksu przedmałżeńskiego, antykoncepcji, rozwodów (czasem nawet nie robiąc rozróżnienia między doktryną a ich własnymi heterodoksyjnymi przekonaniami). Kiedy Jan Paweł II nie chciał, by kościelne instytucje były zamieszane w aborcyjny biznes, (…) zanim doszło do zgody miało miejsce długie przeciąganie liny między niemieckimi biskupami a Rzymem” – tłumaczy.

„Czy w Kościele w Niemczech będzie miała miejsce nowa schizma? Niektórzy twierdzą, że de facto, bez otwartej deklaracji, doszło do tego już dawno temu. Pewne jest, że nie trzeba wiele, by stało się to faktem, ponieważ niemiecki Kościół w duchu i w doktrynie jest już w dużej mierze protestancki. Benedykt XVI był w pełni świadomy kierunku, w jakim zmierza niemiecki Kościół, a papież Franciszek, jak możemy przypuszczać, zna sytuację dobrze z czasu studiów. Módlmy się, by można było uniknąć najgorszego” – apeluje Marie Meaney.


Źródło: crisismagazine.com

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Kompleksy wyznawców rzekomych orędzi ostrzeżenie


nadesłane

Najwyraźniej wyznawcy i fanatycy rzekomych orędzi „Marii z Irlandii” mają kompleksy i trudności w odnalezieniu swojej tożsamości w Kościele Katolickim. Szukają wszelkich sposobów, by zdyskredytować papieża Franciszka, ponieważ „ostatnia prorokini” powiedziała, że jest on „anty-papieżem”. Bynajmniej takie sugestie są dalekie od zachowania jedności z Kościołem. Wielu ludzi jest zupełnie zdezorientowanych. To z pewnością nie jest dobry owoc tych „orędzi”. Stanęliśmy przed problemem schizmy, apostazji – tylko, że wyznawcy rzekomych orędzi z Irlandii nie zauważają, że sami stają się spełnieniem tych „przepowiedni”. Głosząc wszem i wobec, że papież Franciszek jest anty-papieżem stawiają się poza Kościołem i sami stają się narzędziem podziałów. Zdezorientowanie, a co za tym idzie, kompleksy wiary dotyczą samych głównych propagatorów tych orędzi, bo pewnie sami nie są do końca przekonani o ich „autentyczności” i „wiarygodności”.  Widać to po wypowiedziach na forach i blogach internetowych. Wobec braku argumentów wypisywane są standardowe hasła znane pośród różnych sekt: „A zobaczymy”, „trzeba poczekać” itd. W międzyczasie szukają igły w stogu siana, drzazgi w oku, aby wykazać, że papież błądzi, papież jest heretykiem a Kościół zupełnie już upadł. Propagowanie pesymistycznych wiadomości jest też wyrazem kompleksu, ale przede wszystkim – a to jest bardzo niebezpieczne – wyrazem braku dojrzałości duchowej. Ewangelia nie jest przecież przepowiadaniem beznadziejności. Chrystus zmartwychwstał a Dzieje Apostolskie opowiadają o cudach i znakach towarzyszącym apostołom. Dowiadujemy się jak Kościół wzrastał prowadzony przez Ducha Świętego. Apokalipsa nie jest zapowiedzią zniszczenia stworzenia – wręcz przeciwnie ukazuje tryumf Boga. Oczywiście, że musimy być czujni i zdawać sobie sprawę, że będąc w drodze, uczestniczymy w walce. Jesteśmy Kościołem wojującym i będziemy nim tak długo, aż przyjdzie Pan i uczyni wszystko nowe.

Ile razy Chrystus powtarzał w swoim nauczaniu: „nie trwóżcie się”, „nie lękajcie”. Święty Paweł w swoich Listach podkreśla radość i nadzieję, które powinny cechować każdego chrześcijanina. Co robi natomiast szatan? Wprowadza lęk, zwątpienie, niepewność i strach. Istnieją głęboko w ludzkich myślach warownie zwątpienia stworzone przez demony. Straszą one wierzących prezentując obraz szatana jako niezwykle potężnej istoty, która sprawia, że ziemia się trzęsie ze zgrozy i która niszczy wszystko, co spotka na swej drodze. Ze względu na jego moc, rzekomo tak potężną, nikt nie chce się z nim zmierzyć twarzą w twarz, nawet choćby na sekundę.

To jest największe kłamstwo. Diabeł jest skutecznie pokonany, a pułapka, którą on stosuje, polega właśnie na tym, abyśmy stopniowo porzucali nadzieję i wiarę. Apostoł Paweł pisze jedynie o subtelności Antychrysta, z którą ma łapać ludzi na swoje sztuczki. Chociaż jest on „tym, który przyjdzie, działając zgodnie z dziełami szatana, z całą mocą i znakami i fałszywymi cudami” (2 Tes 2:9), to ta jego tak zwana moc została pokonana przez Chrystusa na krzyżu. Teraz, „kiedy On [Duch Święty] nadejdzie, przekona świat o winie, grzechu, i o sprawiedliwości, i o sądzie (...), bo książę tego świata teraz stoi osądzony” (Jn 16:8, 11).

Duch Święty zapewnia Kościół, że diabeł jest rozbity na kawałki, zmiażdżony i starty. Możemy zatem śmiało stanąć w wojnie przeciw diabłu. Nasze zwycięstwo będzie zależeć od tego, czy zdajemy sobie sprawę z tego, „że pośród bitwy diabeł jest pokonany”.

Mówiąc o osobie narodzonej z Boga, Jan twierdzi, że „Bóg czuwa nad jego bezpieczeństwem i zły nie może go dotknąć” (1 Jan 5:18). I znów: „piszę wam, młodzieńcy, bo jesteście mocni i słowo Boga żyje w was i zwyciężyliście złego” (1 Jana 2:14). Mamy przecież sakramentalia, a co więcej obietnicę ochrony i wstawiennictwa naszej kochanej niebieskiej Matki. Czego Maryja od nas oczekuje? Współpracy i zaangażowania. Nie chodzi przecież o powierzchowność, lecz o autentyczne owoce płynące z duchowości a nie tylko religijności. Nie możemy iść na łatwiznę. Nie wystarczy zawiesić „obrazek pieczęci” i powiedzieć, że wszystko jest załatwione. Ilość obrazków i figur na ścianach w naszych domach nie świadczy jeszcze o świętości ani pobożności. Ile razy zdarza się na kolędzie, kiedy kapłan pyta, czy jest Pismo święte w domu, słyszy odpowiedzieć, ależ tak jest. I zdarza się, że gospodarz domu przynosi (nieraz jeszcze zapakowane w folii) zakurzony egzemplarz Biblii. Wielu kierowców ma zawieszony różaniec na lusterku i co? Wierzą, że jest to amulet, który uratuje ich nawet gdy pędzą ponad 100 na godzinę? Podobny kompleks ujawnił się pośród wyznawców rzekomych orędzi ostrzeżenie. Ten amulet ma ochronić dom przed nieszczęściami i katastrofami, a co z duszą? W domu katolickim powinien być przede wszystkim krzyż, bo to jest znak naszego zbawienia i naszej nadziei – znak zwycięstwa. No ale, może dla kogoś krzyż nie wystarczać, to na wszelki wypadek zawieszę „pieczęć” obok krzyża! To już nawet nie jest kompleks, lecz brak wiary i ufności.

Jeżeli szatanowi udaje się z jakiegoś (mniej lub bardziej ważnego) powodu utrzymywać nas w stanie smutku i klęski, to tylko dlatego, że sami daliśmy mu autorytet nad sobą. A robiąc tak, przygotowujemy mu grunt do tego, by to on odbierał chwałę, a nie Jezus.

Smutek mówi Bogu: „Ty tego nie potrafisz!”. Klęska mówi Bogu: „Nie masz mocy!”. Negatywne nastawienie mówi Bogu: „Nie umiesz!”. Troska mówi Bogu: „Ty mnie nie kochasz!”. Trudno nazwać wiarą uzależnienie od przedmiotów, które nie są sakramentaliami. To jak przesyłanie sobie "łańcuszków" - jak nie wyślesz d kolejnych osób, to nawet możesz umrzeć. Jest na przykład istotna różnica w noszeniu pierścienia jako amuletu, który ma mi przynieść rzekome powodzenie od obrączki ślubnej, która jest poświęcona i przypomina o złożonej przysiędze.

Narzekania są głosem piekła! Uwielbienie jest głosem Królestwa Bożego!

Jezus powiedział: „Zrozumcie: jeśli właściciel domu wiedziałby, o której przyjdzie złodziej, nie pozwoliłby, żeby ten włamał się do jego domu” (Łk 12:39). Za każdym razem, kiedy chodzimy pełni myśli o klęsce, chodzimy po terytorium szatana. Pozwalamy mu zasiać ziarno klęski w naszych sercach, pozwalamy mu włamać się do naszego domu. Pan mówi nam: „Nade wszystko strzeż swojego serca, bo jest ono źródłem życia” (Przyp 4:23). Mówi także:

"Chociaż bowiem w ciele pozostajemy, nie prowadzimy walki według ciała, gdyż oręż bojowania naszego nie jest z ciała, lecz posiada moc burzenia, dla Boga twierdz warownych. Udaremniamy ukryte knowania  i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga i wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi z gotowością ukarania każdego nieposłuszeństwa, kiedy już wasze posłuszeństwo stanie się doskonałe. Zauważcie to, co [jest zresztą] oczywiste! Jeżeli ktoś jest przekonany, że należy do Chrystusa, niechże znów weźmie pod własną rozwagę i to, że my również podobnie jak on, jesteśmy Chrystusowi." (2 Kor 10:3-7).

Obrzezajmy zatem nasze serca, a nie członki, abyśmy nie zostali zwiedzeni.

Jeszcze na koniec kilka słów o 1000-letnim królestwie. Wyznawcy Marii z Irlandii dwoją się i troją, by zaakceptować jej naukę (odrzuconą przez Kościół). Piszą o literalnym rozumieniu 1000 lat, bo tak podaje apokalipsa. Być może warto, (jako ćwiczenie duchowe) zapoznać się z oficjalnymi wypowiedziami Kościoła, może warto zajrzeć do Brevierium Fidei, by tam odnaleźć czystą nauką. Ja rozumiem, że to wymaga wysiłku intelektualnego, którego niektórzy nie chcą podjąć.
Nieprawdą jest, że Chrystus ma panować tylko 1000 lat  Łk 1:33 mówi: "Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca", a Dn 7:14 dodaje: "Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego Królestwo nie ulegnie zagładzie"; por. 2Sm 7:13, 16, Hbr 1:8, 11n., Ps 21:7, Ap 11:15, 2P 1:11, "panowanie wieczne" - 1Tm 6:16 ks. Dąbr., ks. Wu., komentarz KUL (por. "władza jego trwa na wieki" WP; patrz pkt 2.11.).
1Kor 15:24, 28 ("Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu", "Wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko"). Przekazanie królowania Ojcu nie oznacza zaprzestania królowania Chrystusa, które jest wieczne, lecz oznacza kierunek przepływu daru (odkupienie i zbawienie ludzkości) od Syna do Ojca. Podobnie to, że Ojciec przekazał panowanie Synowi nie oznacza, że sam nie miał udziału w nim (Łk 10:22; por. Łk 22:29, Mt 11:27, J 5:22, 27). Poddanie w kategoriach Bożych, to nie poddanie ludzkie. Poddanie Chrystusa nie oznacza niższości Jego wobec Ojca, lecz bezgraniczne oddanie. To, że Jezus był poddany Maryi i Józefowi (Łk 2:51) nie oznacza, że był od nich niższy. Przeciwnie, jest On już wtedy dla nich Panem (Łk 1:43), Mesjaszem (Łk 2:11), Królem (Mt 2:2), Świętym (Łk 1:35), Synem Bożym (Łk 1:35), Bogiem (Mt 1:23).
Rzecz w tym, wyznawcy „orędzi ostrzeżenie” liczbę 1000 przyjmują dosłownie. Jeśli są tak gorliwi w interpretowaniu na sposób sola scriptura (Luter), to może przy odmawianiu modlitw krucjat, które „gwarantują” odpust zupełny, nie należałoby zastanowić się nad amputacją ręki, nogi; wydłubania sobie oka, skoro one są przyczyną grzechu.

Lata te realizują się już od czasów apostolskich: "Ja, Jan wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie i wytrwałości..." Ap 1:9. "1000 lat" nie może być literalne, bo okazałoby się, że chrześcijanie przed napisaniem Apokalipsy (ok. 100) nie wiedzieli jak długo będą królować z Chrystusem, a wielu z nich zmarło przed 70 r. (np. Paweł, Piotr). Wprawdzie Justyn Męczennik (ur. 100), nauczał o 1000-leciu mówiąc, że Jezus będzie na ziemi ze świętymi, którzy zamieszkają w Jerozolimie, a zmartwychwstanie nastąpi po 1000-leciu), to jednak zaznaczył: "według mnie i wielu innych tak niewątpliwie będzie ale zaznaczyłem też, że istnieje wielu chrześcijan o nauce czystej i bogobojnej, którzy tego mniemania nie podzielają" ("Dialog z Żydem Tryfonem" 80:2; por. 81:4, 80:1). Euzebiusz (ur. 260) pisał "Historii Kościoła" (III:39,11-13) pisał: "Papiasz przytacza (...) inne, zgoła legendarne opowiadania. Tak na przykład mówi, że po zmartwychwstaniu nastąpi okres tysiącletni i że tutaj na ziemi nastanie widzialne królestwo Chrystusowe. Sądzę, że źle rozumiał opowiadania, zasłyszane od Apostołów i nie dostrzegł tego, co mu jako obrazy w symbolicznych podawano słowach. Zdaje się, że to nie tęga była głowa, jak się o tym można przekonać z pism jego. A jednak sprawił, że po nim bardzo wielu pisarzy kościelnych podobne żywiło mniemanie, bo się opierali na starodawnej tego męża powadze. Należeli do nich na przykład Ireneusz i jeszcze inni, którzy dali wyraz podobnemu zapatrywaniu" (por. Dz 20:30, 2P 2:1nn., Ga 1:6-9.).

Jak widać nie wystarczy czytać wszelkiego rodzaju orędzia, bo wielu przyszło, by zwodzić. Skoro katolicy nie potrafią się oprzeć naukom Świadków Jehowy, ponieważ nie znają Pisma Świętego, to jak mają zachować się „pobożni i bogobojni”, wobec fałszywych proroków, skoro nie znają Nauki Kościoła? Niestety wielokrotnie upadają na polu walki.

Z wielkanocnymi życzeniami błogosławieństwa Chrystusa zmartwychwstałego, którego głosimy i wyznajemy.
WK

Z pewnością "do napisania", bo walka trwa.Przypomnę, że "iskra Bożego Pokoju" przygotowująca cały świat na ostateczne przyjście Chrystusa wychodzi z Polski a nie z Irlandii. Patrz Światowe Centrum Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach

piątek, 29 marca 2013

Proroctwo Benedykta XVI o Kościele



Od prywatnych wizji do najbardziej dyskusyjnych objawień maryjnych nieuznanych dotąd przez Kościół za autentyczne: wszyscy rywalizują w proroctwach dotyczących Benedykta XVI i jego następcy. Zapominając... że to właśnie on jest prorokiem! To nie żart i nie chodzi tu bynajmniej o głębię i prorocki wymiar jego nauczania jako następcy Piotra. Chodzi o lata bardzo odległe w czasie, w których, gdyby ktoś powiedział przenikliwemu teologowi bawarskiemu, że zostanie papieżem, uznałby to zapewne za żart.


24 grudnia 1969 roku, na zakończenie cyklu wykładów radiowych w rozgłośni Hessian Rundfunk (Hessischer Rundfunk Hr1?), Joseph Ratzinger wypowiedział słowa, z których wagi prawdopodobnie on sam nie zdawał sobie sprawy:

„Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali”. 


Słowa Ratzingera, wypowiedziane w całkowicie innej sytuacji historycznej, nabierają prorockiego wymiaru w obecnym kontekście politycznym i społecznym, w którym widać już pierwsze oznaki ich realizacji: setki tysięcy chrześcijan, którzy giną co roku fizycznie w wielu częściach świata, oraz progresywne spychanie chrześcijaństwa i walorów ludzkich na margines w społeczeństwach, które uważają się za cywilizowane.

Są one zarówno proroctwem jak i programem na przyszłość dla małej trzódki, która nie powinna się nigdy bać, bo właśnie dla niej spodobało się Ojcu dać królestwo (Łk 12, 32).


red: źródło polskie tłumaczenie przemówień radiowych Ratzingera pod tytułem „Wiara i przyszłość” w 2007 r. nakładem Wydawnictwa Salwator

środa, 9 stycznia 2013

100 mln prześladowanych chrześcijan

Międzynarodowe Dzieło chrześcijańskie Open Doors alarmuje - na całym świecie jest ok. 100 mln prześladowanych chrześcijan. To właśnie wyznawcy Chrystusa są tą grupą religijną, która jest najbardziej uciskana.

Światowy Indeks Prześladowań Open Doors jest listą 50 krajów, w których chrześcijanie najbardziej cierpią. Każdego roku międzynarodowa grupa ekspertów, we współpracy z Open Doors dokonuje oceny minionego roku, uwzględniając meldunki, badania, raporty i doniesienia monitorujące zakres prześladowań chrześcijan, a które docierają z całego świata.

Światowy Indeks Prześladowań Open Doors ukazuje się od 1993 r.

Korea Północna jedenasty rok z rzędu otwiera listę hańby. Spośród 50 krajów prześladowań, to na jej terenie dochodzi do najbrutalniejszych aktów zwalczania chrześcijaństwa. Za posiadanie Biblii, krzyża lub różańca grozi kara śmierci! Według danych Open Doors w obozach pracy (de facto obozach koncentracyjnych, gdzie eksterminuje się fizycznie ludzi) przebywa od 50 do 70 tys. chrześcijan (na 200 tys. osadzonych). Prześladowania przybrały na sile po objęciu władzy przez syna Kim Dzong Ila, Kim Dzong Una. W porównaniu z ubiegłym rokiem, wzrosła także drastycznie liczba uchodźców z Korei Północnej do Chin. Co druga próba ucieczki z „raju“ Kimów nie powiodła się.

Top Lista krajów prześladowań, a więc pierwsza dziesiątka jest następująca: Korea Północna, Arabia Saudyjska, Afganistan, Irak, Somalia, Malediwy, Mali, Iran, Jemen, Erytrea.

Osiem krajów z pierwszej dziesiątki jest państwami islamu, Korea Północna jest komunistyczna, natomiast afrykańska Erytrea zarządzana jest przez dyktatora marksistę.

Nowymi krajami, w pierwszej dziesiątce są: Mali, które zajęło miejsce siódme oraz Erytrea plasująca się na miejscu dziesiątym. Ponadto, Mali w ubiegłym roku nie znalazło się w ogóle na Światowym Indeksie Prześladowań. Erytrea zaś zajmowała pozycję jedenastą.

Oprócz Mali i Erytrei, spośród krajów afrykańskich w górę przesunęły się dodatkowo Etiopia (z 38. na 15.), Libia (z 25. na 17.) oraz Tanzania, nowy kraj na Światowym Indeksie Prześladowań 2013, aktualnie pozycja numer 24. Nigeria nie zmieniła miejsca w rankingu i nadal zajmuje wysoką, trzynastą pozycję.

Nowymi państwami, które pojawiły się na Indeksie 2013, to Kenia (miejsce 40), Uganda (pozycja 47) oraz Niger (ostatni kraj na liście Open Doors, a więc nr 50). Ich pojawienie się, a także przesuwanie się w górę wymienionych krajów Afryki, odzwierciedla trend ogólnego zjawiska, które można nazwać „islamskim przebudzeniem“ na kontynencie afrykańskim.

Wśród krajów ze Światowego Indeksu Prześladowań najsilniejszy trend (pozytywny) zarysował się w Chinach. Ten totalitarny kraj z miejsca 21. spadł na miejsce 37. Jak bardzo wyraźny i długoletni jest to trend, pokazuje pozycja Chin jeszcze w 2010 r., gdy kraj ten zajmował miejsce 13, a przed pięciu laty, Chiny plasowały się w pierwszej dziesiątce (miejsce nr 10). Także Komory zajmujące miejsce 24., spadły na miejsce 41., podobnie Bhutan, z miejsca 17., królestwo smoka spadło na pozycję nr 28.

Na całym świecie dostrzega się gwałtowne pogorszenie sytuacji chrześcijan i wzrost prześladowań. Jedynie w Chinach, grupa badawcza Open Doors odnotowała wyraźne polepszenie się położenia wyznawców Chrystusa. Inne kraje, takie jak Iran, czy Uzbekistan nadal prowadzą ciężką antychrześcijańską kampanię, wpisaną w program polityczny państwa. Fakt, że w tym roku zajęły lepszą pozycję, jest wyłącznie wynikiem pogorszenia się sytuacji religijnej, politycznej, ekonomicznej, rodzinnej, społecznej i osobistej chrześcijan w nich żyjących.

czwartek, 20 grudnia 2012

Nowe banknoty euro:




Europejski Bank Centralny wykorzysta postać z greckiej mitologii

W niepewnych czasach kryzysu nad bezpieczeństwem chwiejącej się waluty będzie czuwała fenicka księżniczka.

Europejski Bank Centralny ma wykorzystać wizerunek Europy, fenickiej księżniczki z mitologii greckiej, do zabezpieczenia nowych banknotów euro. Obrazek ma się pojawić jako znak wodny, zastępując tym samym nieco łatwiejsze do podrobienia rysunki przykładów europejskiej architektury. W komunikacie EBC zapewnił, że na nowych banknotach udoskonalono systemy zabezpieczeń przed fałszerstwem. Banknoty będą miały nowe znaki wodne i hologramy, które będą nosiły motyw mitologicznej Europy.

Europa to porwana przez Zeusa córka fenickiego księcia Agenora, od której wzięła się nazwa kontynentu . Jej wizerunek zdobi już dwa wzory monet euro. Wykorzystanie postaci symbolizującej fundamenty i historię Europy może wzmocnić przekaz niektórych polityków, takich jak Angela Merkel, którzy chcą podkreślić jedność i siłę wspólnej waluty.

Nieznaczne zmiany w wyglądzie banknotów są typowym działaniem podejmowanym przez banki centralne w celu utrudnienia produkcji fałszywek. EBC wiele razy odwlekał decyzję o przeprojektowaniu banknotów euro, które wprowadzone zostały w 2002 roku. Projekt nowych banknotów ma być gotowy w listopadzie tego roku, a do obiegu mają one zacząć trafiać w maju. Dotychczas przedstawiono tylko dwie formy zabezpieczeń.
Według nieoficjalnych źródeł mają one zawierać system zabezpieczenia satelitarnego. (sic) 
Warte zauważenia jest nazwa Centralnego Banku Europejskiego pisana cyrylicą. Do tej pory było stosowane nazewnictwo łacińskie oraz greka.  Należy przypuszczać, że narzucenie waluty Euro dla nowych członków UE zostało już przesądzone.

W 2001 r. Europejski Bank Centralny rozpoczął współpracę z partnerami technologicznymi odnośnie trzymanego w tajemnicy projektu identyfikacji radiowej RFID we włóknach banknotów euro w 2005 roku. EBC był głęboko zaniepokojony podrabiania i praniu brudnych pieniędzy. Podrabianie banknotów euro jest problemem w Grecji, a zdarzały się przypadki, w nowych krajach członkowskich. Pranie brudnych pieniędzy był także kwestią o rosnącym znaczeniu, i to było prawdopodobnie jednym z powodów, że wyższe nominały zostały uznane za niebezpieczne (€ 200 i € 500).
 Choć banknoty zawierają już takie zabezpieczenia jak hologramy, paski folii, specjalne nici , mikrodruk, specjalne farby i znaki wodne, EBC uważa, że musi dodać dodatkową ochronę. Wśród obecnych zabezpieczeń wątki widoczne w świetle ultrafioletowym, ale firmom i sklepom często trudno oceniać autentyczności, gdyż banknoty się zużywają

Według środowiska bankowego i dostawców chipów, integracja z anteny RFID i chip na banknocie jest technicznie możliwe. Rzecznik Europejskiego Banku Centralnego (EBC) we Frankfurcie nad Menem, powiedział, że Niemcy potwierdziły istnienie projektu, ale starał się nie komentować jego technologii. W teorii, zdolność danych RFID do odczytu i zapisu informacji banknotu może uczynić go trudnym w podrobieniu. Ponadto ta technologia dałaby rządom i organom ścigania środki do dosłownego "podążania za pieniądzem" w nielegalnych transakcjach.


Podstawowe elementy składowe technologii RFID w banknotach są podobne do tych wymaganych dla dzisiejszych inteligentnych etykiet lub kart bezdotykowych. Wymagają one bezkontaktowego łącza danych, które może automatycznie zbierać informacje na temat produktu, miejsca, czasu lub transakcji. Inteligentne etykiety produkowane przez takie firmy jak Philips Semiconductors, Infineon, STMicroelectronics i Texas Instruments są już wykorzystywane w takich aplikacjach jako inteligentne oznakowanie bagażu lotniczego, książek w bibliotekach i zarządzaniem dostaw różnych produktów.

Kiedy banknot przechodzi przez urządzenie czytnika, antena na notatce zbiera informację i przekształca ją w informację elektryczną do uaktywnia chipa. Antena następnie udostępnia ścieżki komunikacji między chipem na banknocie i resztą świata. Ze swojej strony chip służy jako procesor do obsługi protokołów, do przeprowadzania kodowania danych w celu wysyłania i odbierania danych i adres w pamięci wbudowanej na chipie.
 


dalej:
Odnośnie technologii RFID na banknotach Euro:
http://www.fleur-de-coin.com/eurocoins/rfid.asp

środa, 28 listopada 2012

Dechrystianizacja współczesnego świata

Hollywood: Ateistyczna „superprodukcja”
Na początku grudnia na ekrany kin na całym świecie wejdzie film zrealizowany na podstawie serii skrajnie antykatolickich książek Brytyjczyka Philipa Pullmana. Pisarz nie ukrywa, że celem jego twórczości jest - jak się niegdyś wyraził – „zabijanie Boga”. Chodzi o amerykańską „superprodukcję” pt. „Złoty Kompas”. Zachód – niegdyś ostoja chrześcijaństwa – dzisiaj sowicie opłaca „twórców”, których celem jest „zabijanie Boga”.
Hiszpania: Katolicyzm w odwrocie
Chociaż prawie 74 procent mieszkańców Hiszpanii uważa się za katolików, to tylko 36 proc. oświadczyło, że praktykują swoją wiarę. Takie wyniki przyniosła ankieta przeprowadzona przez miejscowy Instytut Badawczy „Investiga” na 1006 osobach powyżej 15. roku życia. Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, ponad 90 procent Hiszpanów uważało się za katolików...
Rzym: Ulica homoseksualistów
Nieopodal Koloseum proklamowano oficjalnie pierwszą we Włoszech ulicę homoseksualistów. Ku oburzeniu mieszkańców Rzymu i przedstawicieli opozycji, przez kilka tygodni ostatnie 300 metrów ulicy św. Jana na Lateranie - biegnącej od bazyliki do Koloseum - przemianowano na „Gay Street” (ulicę „gejów”) i zamknięto dla ruchu kołowego. Patronat nad imprezą objęło troje ministrów lewicowego rządu. Okoliczni mieszkańcy skarżą się, że to co tam się dzieje, jest zgorszeniem dla dzieci. Ponadto nie chcą mieszkać w samym środku dyskoteki. Opozycja przypomina, że niegdyś w Koloseum męczono chrześcijan, a dziś w tym miejscu co roku w Wielki Piątek odbywa się procesja drogi krzyżowej.
Włochy: Co cztery dni powstaje nowy meczet
We Włoszech co cztery dni powstaje nowy meczet - informuje dziennik „Corriere della Sera”. Według największej włoskiej gazety w ciągu ostatnich siedmiu lat liczba muzułmańskich świątyń w Italii wzrosła ponad dwukrotnie. Tymczasem, to właśnie w meczetach znajdują się ośrodki islamskiego fundamentalizmu. „Jakim dziwnym krajem są Włochy, gdzie nowy meczet powstaje co cztery dni, a państwowe instytucje zadają sobie trud, by zezwalać na stały wzrost ich liczby; gdzie istnieje pewność co do działalności terrorystycznej w meczetach, a terroryści są regularnie uniewinniani; gdzie ma się świadomość, że aktywność wywiadu ma fundamentalne znaczenie dla zapobiegania zamachom terrorystycznym, a jednocześnie osłabia się i zniechęca do działania tajnych służb” - pisze na pierwszej stronie zastępca redaktora naczelnego gazety Magdi Allam, pochodzący z Egiptu zagorzały przeciwnik radykalnego islamu. I niech to posłuży za komentarz do tej sprawy.
Chrześcijański świat zamienił się w pogański
W specjalnym liście pasterskim z okazji uroczystości Matki Boskiej Zwycięskiej ordynariusz diecezji Malagi (Hiszpania) ks. bp Antonio Dorado Soto wyraził opinię, że współczesne społeczeństwo jest głuche na głos Boga, a chrześcijański świat zamienił się w pogański, w którym nie ma miejsca na Ewangelię. Ksiądz biskup Soto zwrócił uwagę, że ludzi owładnęła obojętność religijna i wielu chrześcijan, żyje tak, jak gdyby Bóg nie istniał.
Dechrystianizacja na co dzień
Słowa biskupa Malagi wskazują nam wspólną cechę tych wymienionych powyżej zjawisk, gdy mówił, że ludzi ogarnęła obojętność religijna i żyją tak, jakby Bóg nie istniał. Właśnie ta obojętność religijna i życie tak, jakby Boga nie było, jest skutkiem odchodzenia naszych społeczeństw od praktyk religijnych i zachowywania Bożych przykazań.
Czasami słyszymy komentarze osób starszych, którzy już przeżyli kilka dziesięcioleci: „za moich czasów, to tak nie było”, albo „co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą?”. Niektórzy próbują te stwierdzenia bagatelizować, jako przejaw malkontenctwa niezadowolonych z życia staruszków, którzy nie nadążają za tzw. postępem. Jednak w tych konstatacjach jest ziarno prawdy, choć nie zawsze w pełni wyartykułowane.
Wyobraźmy sobie próby legalizacji związków homoseksualnych w latach siedemdziesiątych czy aborcji w okresie międzywojennym. Byłyby to rzeczy niedopuszczalne. Dlaczego zatem tzw. postęp, który być może przejawia się w poprawie naszego życia materialnego, wiąże się ze zmianami na gorsze w sferze moralności i religii? Dlaczego z jednej strony następuje rozwój ekonomiczny, a z drugiej strony świat coraz bardziej „schodzi na przysłowiowe psy”? Widzimy więc, że te potoczne obserwacje wskazują nam istnienie pewnego procesu, który właśnie przejawia w odchodzeniu od wiary i zasad moralnych w życiu osobistym i społecznym.
Jakim mianem możemy nazwać ten proces, który stanowi wspólny mianownik tych opisanych powyżej faktów? Tym procesem jest dechrystianizacja. Można ten proces zaobserwować w życiu jednostek i rodzin, gdy dzieci tzw. letnich katolików całkowicie porzucają wiarę i chrześcijańskie zasady, gdy tylko się usamodzielnią. Ten sam proces można obserwować szerzej w skali społecznej i cywilizacyjnej, gdy patrzymy nań nie tylko z perspektywy życia jednego pokolenia, ale kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu.
Papieże o dechrystianizacji
Pomimo, że pojęcie dechrystianizacji upowszechniło się w drugiej połowie XX w. w związku z postępującą laicyzacją społeczeństw zachodnich, to możemy je odnieść do zjawisk, które miały miejsce o wiele wcześniej, a dopiero w ostatnim stuleciu osiągnęły taką skalę, że zaczęto wyraźnie w nich dostrzegać odchodzenie od chrześcijańskich korzeni naszej cywilizacji.
Dechrystianizacji oczywiście nie pojmujemy tu w wąskim znaczeniu, jako zaniku praktyk i przekonań religijnych, ale przyjmujemy w znaczeniu szerszym, również jako odrzucanie Dekalogu i chrześcijańskiego dziedzictwa leżących u podstaw porządku społecznego (praw i obyczajów) i funkcjonowania instytucji publicznych.
O procesie dechrystianizacji właśnie w jej wymiarze społecznym i cywilizacyjnym wypowiadali się niejednokrotnie następcy św. Piotra.
Na przykład Ojciec Święty Jan Paweł II w swej encyklice „Veritatis splendor” pisze wyraźnie:
„Dechrystianizacja, dotykająca boleśnie całe narody i społeczności, w których niegdyś kwitła wiara i życie chrześcijańskie, nie tylko powoduje utratę wiary, lub w jakiś sposób pozbawia ją znaczenia w życiu, ale nieuchronnie prowadzi też do rozkładu i zaniku zmysłu moralnego: do zatarcia się świadomości niepowtarzalnego charakteru moralności ewangelicznej, jak i usunięcia w cień fundamentalnych zasad i wartości etycznych. Rozpowszechnione dzisiaj szeroko tendencje subiektywistyczne, utylitarystyczne i relatywistyczne przedstawiane są nie tylko jako postawy pragmatyczne czy elementy obyczaju, ale jako postawy teoretycznie ugruntowane domagające się pełnego uznania kulturowego i społecznego.”[ii]
Trendy dechrystianizacyjne w naszej cywilizacji zachodniej już wskazywali papieże w poprzednich stuleciach.
Zwraca uwagę na to już Bł. Pius IX w swej encyklice „Quanta cura” z 1864 r.:
„Dlatego też Nasi poprzednicy z apostolską mocą nieustannie opierali się bezecnym i niegodziwym knowaniom ludzi, którzy miotani jak fale rozszalałego morza, swoimi błędnymi wyobrażeniami, obiecywali wolność, podczas gdy będąc niewolnikami zepsucia, swoimi zwodniczymi opiniami i zgubnymi pismami usiłowali zburzyć fundamenty katolickiej religii i społeczeństwa świeckiego, zniweczyć wszelką cnotę i sprawiedliwość, zdeprawować umysły i serca wszystkich, a w szczególności odwrócić od właściwej moralności nieświadomą i niedoświadczoną młodzież i nikczemnie ją zepsuć oraz wciągnąć w sidła błędu, a wreszcie doprowadzić do tego, aby wykorzenieni zostali z łona Kościoła katolickiego.”[iii]
W podobnym tonie o dechrystianizacji społeczeństw za sprawą samych instytucji państwowych pisał w 1885 r. papież Leon XIII w encyklice „Immortale Dei”:
„W takich warunkach państwowych, dziś aż nadto rozpowszechnionych, dąży się zwykle do zupełnego wyparcia Kościoła, albo przynajmniej do skrępowania i poddania go pod jarzmo państwa. Ku temu celowi zmierza największa część zabiegów polityki. Ustawy, administracja państw, wychowanie młodzieży bezwyznaniowe, wywłaszczenie i zagłada zgromadzeń zakonnych, zabór doczesnego państwa papieży, wszystko to do tego dąży, żeby chrześcijańskie życie z korzenia podciąć, wolność Kościoła katolickiego ukrócić i inne jego prawa potargać.”[iv]
Można by przytoczyć jeszcze wiele cytatów diagnozujących sytuację w ostatnich stuleciach jako stopniowe odrywanie się chrześcijańskich społeczeństw od ich religijnych i moralnych fundamentów. Sądzę jednak, że powyższe trzy wypowiedzi papieskie są wystarczającym materiałem dla wyciągnięcia dalszych wniosków na temat procesu dechrystianizacji.
Dechrystianizacja jako antychrześcijańska Rewolucja
Jednym z pytań, które nasuwają się po lekturze powyższych fragmentów encyklik jest: „Czy dechrystianizacja jest procesem koniecznym, czy też jest wynikiem wolnych działań ludzkich?”
Odpowiedź na to pytanie jest istotna dla naszych dalszych rozważań. Skoro zdiagnozowaliśmy dechrystianizację jako zjawisko negatywne, swoistą duchową chorobę, która zabija naszą cywilizację, to musimy sobie odpowiedzieć, jakie są jej przyczyny, aby potem stwierdzić czy jest ona uleczalna czy też nie.
Przyjmując ewolucjonistyczną tezę o konieczności procesu dechrystianizacji uznajemy, że skoro już tak jest, to widocznie być tak musi, gdyż jest to swoista konieczność dziejowa wynikająca z deterministycznych praw historii i ewolucji ludzkości. Wtedy nie pozostaje nam nic innego, jak bierna zgoda na ten duchowy proces chorobowy, który będzie dalej toczył się przez kolejne pokolenia. Przyjmując tę tezę uznajemy dechrystianizację za proces nieodwracalny, za nieuleczalną chorobę duchową społeczeństw.
Jednak wspomniane powyżej fragmenty papieskich dokumentów ukazują zupełnie inne spojrzenie na proces dechrystianizacji, jako na zjawisko będące wynikiem wolnych i rozumnych działań ludzkich, a nie bliżej nieokreślonych sił mających rządzić społeczeństwem i jego dziejami. Papież Jan Paweł II używa określenia „tendencje subiektywistyczne, utylitarystyczne i relatywistyczne”, a Bł. Pius IX „zwodnicze opinie i zgubne pisma”. Oba te sformułowania odnoszą się do wytworów umysłu człowieka, do błędnych idei i koncepcji intelektualnych, które są rozpowszechniane w formie opinii i za pośrednictwem pism czyli środków masowego przekazu, jakbyśmy dziś powiedzieli. Leon XIII pisze już wprost zwalczaniu Kościoła i jego wpływu przez państwo, czemu mają służyć „ustawy, administracja państw, wychowanie młodzieży bezwyznaniowe, wywłaszczenie i zagłada zgromadzeń zakonnych, zabór doczesnego państwa papieży.”
A zatem dechrystianizacja to proces mający swoje przyczyny w ludzkich duszach, z których przenika struktury społeczne, aby je przemienić w określonym celu.
Można powiedzieć, że w analizie tego procesu przełomowym dziełem, którego autor opierał się właśnie na dokumentach papieskich, była napisana w 1959 r. książka „Rewolucja i Kontrrewolucja”. Autorem jej był, założyciel Stowarzyszeń Obrony Tradycji, Rodziny i Własności, prof. Plinio Correa de Oliveira, żyjący w latach 1908-1995.
W czasie, gdy ludzkość zachłystywała się powojennym postępem technologicznym i rosnącym dobrobytem, prof. Plinio ośmielił się wspomnieć o kryzysie cywilizacyjnym, który nosi wszelkie znamiona tego, co nazwaliśmy dechrystianizacją, a który sam autor nazwał antychrześcijańską Rewolucją podkreślając w ten sposób główną rolę człowieka w tym procesie.
Sam prof. Plinio pisze w swym „Autoportrecie filozoficznym”:
„Jednym z założeń tej książki [Rewolucja i Kontrrewolucja] jest, że bieg historii w przeciwieństwie do oświadczeń tak wielu filozofów i socjologów nie jest wyznaczany wyłącznie lub przeważnie przez dominujący wpływ materii na ludzi. Niewątpliwie ma ona swój wpływ na ludzkie działanie, lecz kierunek historii należy do ludzi, obdarzonych wolnymi i rozumnymi duszami. Innymi słowy, oni są tymi, którzy kierują biegiem wydarzeń oddziałując mniej lub bardziej głęboko na okoliczności, w jakich się znajdują i uzyskując w rozmaitym stopniu wpływ na te okoliczności.
Otóż, ludzkie działanie normalnie dokonuje się w zgodzie z widzeniem przez człowieka świata, siebie i życia. To domaga się powiedzenia, że religijne i filozoficzne doktryny panują nad historią, że najbardziej dynamiczne jądro czynników, które przekształcają historię można znaleźć w kolejnych postawach ludzkiego ducha wobec religii i filozofii.”[v]
Fałszywa teza, która odmawia człowiekowi rozumnego i wolnego wpływu na życie społeczne i procesy historyczne, stoi w sprzeczności z katolickim widzeniem ludzkiej historii, której centrum stanowi stworzona na obraz i podobieństwo Boże osoba ludzka mająca za swój ostateczny cel zbawienie duszy.
Jednak ta błędna teza jest wygodna dla dwóch grup ludzi. Pierwsza z nich to tzw. letni katolicy, którzy unikając sprzeciwu wobec zła jednocześnie usprawiedliwiają za jej pomocą swoją bierność. Druga grupa, to zdeklarowani wrogowie Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej, którzy przy pomocy tej tezy próbują zwodzić katolików twierdzeniem, że skoro ludzie nie mają wpływu na procesy społeczne, to również katolicy powinni zrezygnować z prób wpływania na nie.
Odrzucając te błędne założenia trzeba jasno i wyraźnie stwierdzić, że indywidualne i zbiorowe działania ludzkie zawsze mają jakiś cel oraz z reguły są zaplanowane i zorganizowane. Nie jest to żadna spiskowa teoria dziejów, ale fakt wynikający z rozumnej natury człowieka. Najlepiej widać to w życiu codziennym. Rodzina, w której żyjemy planuje różne działania (np. kupno mieszkania, wyjazd na wczasy, przyjęcie weselne itd.). Podobnie przedsiębiorstwo, w którym pracujemy jest w jakiś sposób zorganizowane i zarządzane oraz ma wytyczone cele do realizacji (np. wyprodukowanie jakiejś ilości dóbr, dotarcie do określonej grupy klientów, itd.). Również instytucje publiczne są zorganizowane i rządzone wg określonych reguł. Także media są zorganizowane i mają określone cele, których osiąganie planują (np. wypromowanie kandydata na prezydenta odpowiadającego profilowi ideologicznemu gazety czy stacji telewizyjnej).
Odrzucenie koncepcji rozumnego i celowego działania ludzkiego prowadzi do braku zrozumienia wydarzeń i powoduje wrażenie, że otacza nas zupełny chaos, w którym nie ma żadnej logiki i wpływu człowieka.
Podsumowując powyższe stwierdzenia należy podkreślić, że dechrystianizacja nie jest koniecznym procesem, ale efektem ludzkiej działalności, gdyż „kierunek historii należy do ludzi, obdarzonych wolnymi i rozumnymi duszami.”
Patrząc zatem na dechrystianizację, jako na antychrześcijańską Rewolucję będącą wynikiem ludzkich działań, a nie bliżej nieokreślonych deterministycznych praw dziejowych, możemy i powinniśmy podjąć kroki, aby się temu procesowi przeciwstawić.

Rechrystianizacja jako chrześcijańska Kontrrewolucja
Zanim zaczniemy zastanawiać się, jak można się dechrystianizacji czyli antychrześcijańskiej Rewolucji przeciwstawić, warto byłoby się dokładniej określić na czym ten proces polega.
Skoro dechrystianizację określiliśmy jako odrzucanie i odchodzenie od chrześcijańskich zasad w życiu społeczności, to powrót czy też przywracanie tych zasad w życiu społecznym możemy nazwać rechrystianizacją. Z kolei zbiór tych wszystkich zasad chrześcijańskich i funkcjonowanie społeczeństw w oparciu o nie nazywamy porządkiem chrześcijańskim.
Właśnie pojęcie chrześcijańskiego porządku jest kluczowe dla właściwego zrozumienia pozostałych dwóch pojęć tj. dechrystianizacji i jej przeciwieństwa czyli rechrystianizacji.
Dla analiz prof. Plinia Correi de Oliveira ma istotne znaczenie właściwe zdefiniowanie pojęcia porządku, jako punktu odniesienia dla pojęć Rewolucji i Kontrrewolucji:
„Skoro Rewolucja jest nieporządkiem, to Kontrrewolucja jest przywracaniem porządku. A przez porządek rozumiemy pokój Chrystusa pod panowaniem Chrystusa, a więc cywilizację chrześcijańską, surową i hierarchiczną, sakralną od podstaw, antyegalitarną i antyliberalną.”[vi]
Jak pisze prof. Plinio, Rewolucja jest więc odrzucaniem chrześcijańskiego porządku, a Kontrrewolucja jego przywracaniem. W oparciu o tak zdefiniowane pojęcia rechrystianizację możemy określić, jako chrześcijańską Kontrrewolucję.
Warto zrobić jeszcze jedną uwagę do pojęcia Rewolucji i dechrystianizacji. Dechrystianizacja jest pojęciem wyrosłym na gruncie socjologii religii, które trafnie określa współczesny proces mentalny i kulturowy ogarniający naszą cywilizację. Natomiast pojęcie Rewolucji wskazuje na przyczynę tego procesu i ukazuje go jako bunt przeciwko chrześcijańskiemu porządkowi, którego pierwowzorem był bunt Lucyfera w niebie, gdy powiedział Bogu „non serviam” (nie będę służył). Zauważmy pierwszym rewolucjonistą był Lucyfer i to on stał się pierwowzorem wszystkich antychrześcijańskich rewolucjonistów.
Skoro istnieje bunt, to istnieją rozum i wolna wola, które go wzniecają. A zatem można się temu buntowi przeciwstawić. Właśnie to przeciwstawienie nazywamy Kontrrewolucją czyli przywracaniem chrześcijańskiego porządku, albo innymi słowy możemy określić ją jako rechrystianizację.
Przy okazji tych teoretycznych rozważań pojawić się mogą kolejne pytania. Czy i kiedy istniał taki porządek chrześcijański zwany też cywilizacją chrześcijańską? A jeżeli istniał, to dlaczego znaleźliśmy się w tak opłakanym stanie, jak w zaprezentowanych powyżej przykładach?
Odpowiedzi na pierwsze z tych pytań udzielił papież Leon XIII w swej encyklice „Immortale Dei”:
„Były niegdyś czasy, kiedy filozofia Ewangelii sterowała państwami, kiedy Boża moc chrześcijańskiej mądrości przenikała ustrój prawa, instytucje, obyczaje ludów, wszystkie warstwy i sprawy państwa; kiedy religia przez Chrystusa ustanowiona, należne sobie zajmując stanowisko, cieszyła się wszędzie przychylnością panujących i władz opieką, kiedy między kapłańską a świecką zwierzchnością kwitła zgoda i przyjazna usług wymiana. W takim stanie rzeczy świecka społeczność błogie nadspodziewanie rodziła plony, których pamięć żyje i żyć będzie tak licznymi dziejów stwierdzona pomnikami, że ich żadne wymysły przeciwników nie zniszczą ani przygłuszą.”[vii]
Czasy, o których mówi papież, to średniowieczne chrześcijaństwo (Christianitas), które, jak pisze prof. de Oliveira, „nie było jakimś porządkiem lub zwyczajnie jednym z wielu możliwych porządków. Była to realizacja, w okolicznościach właściwych czasom i miejscom, jedynego autentycznego porządku wśród ludzi, a mianowicie cywilizacji chrześcijańskiej.”[viii]
Proces niszczenia tego porządku jest opisany szczegółowo w książce „Rewolucja i Kontrrewolucja”, do której lektury wszystkich zachęcam.
W wielkim skrócie można powiedzieć, że dechrystianizacja zaczęła się od upadku obyczajów pod koniec średniowiecza, a jej kolejnymi etapami były poganizujący renesans, antypapieska pseudoreformacja, egalitarna i laicka Rewolucja Francuska, ateistyczny komunizm i w końcu rodząca się na naszych oczach dyktatura relatywizmu.
Nasuwa się jednak kolejne pytanie: Jak się zachować i co robić w obliczu tego postępującego procesu?
Wobec zwątpienia, które może się pojawić niech zachętą dla nas będą słowa papieża św. Piusa X napisane przed prawie stu laty w encyklice „Notre Charge Apostolique”:
„Cywilizacji nie trzeba już odkrywać, ani budować nowego społeczeństwa w obłokach. Ona była i jest – to cywilizacja chrześcijańska i katolickie społeczeństwo. Chodzi jedynie o ich ustanowienie i nieustanne odnawianie na naturalnych i nadprzyrodzonych podwalinach, przeciwko ciągle odradzającym się atakom szkodliwych utopii, buntów i bezbożności: Omnia instaurare in Christo.”[ix]
Doskonale z tym wezwaniem papieskim korespondują słowa prof. Plinia Correi de Oliveira:
„[...] Kontrrewolucja, widziana w ten sposób, nie jest i nie może być ruchem bujającym w obłokach, który walczy z widmami. Musi to być Kontrrewolucja XX [dziś już XXI] wieku, zwalczająca Rewolucję taką, jaka dziś konkretnie istnieje. Zatem musi ona zwalczać rewolucyjne namiętności, jakie dziś się rozpalają, rewolucyjne idee, jakie dziś są formułowane, rewolucyjne środowiska, jakie się dziś ujawniają, rewolucyjną sztukę i kulturę, jakie są dzisiaj oraz jednostki i obiegowe opinie, które na jakimkolwiek poziomie są obecnie najaktywniejszymi sprawcami Rewolucji. Kontrrewolucja nie jest więc zwykłą retrospekcją szkód wyrządzonych przez Rewolucję w przeszłości, lecz wysiłkiem, aby zatrzymać jej bieg obecnie.”[x]
I takie działania kontrrewolucyjne czy rechrystianizacyjne możemy podejmować dziś. Rozważania teoretyczne mają nam jedynie pomóc w praktycznych działaniach, czego dowiódł w swym życiu prof. Plinio Correa de Oliveira i założona przez niego sieć Stowarzyszeń Obrony Tradycji Rodziny i Własności – TFP, do których należy również nasze Stowarzyszenie im. Ks. Piotra Skargi. Gdy chodzi o działalność prof. Plinio zachęcam do lektury jego biografii pt. „Krzyżowiec XX wieku.”
Ze swej strony pragnę zwrócić Państwa uwagę na dwie formy przeciwdziałania procesowi dechrystianizacji czyli antychrześcijańskiej Rewolucji: zbiorową i indywidualną.
Zbiorowe działania można podjąć w formie zorganizowanej jako np. stowarzyszenie czy fundacja. Weźmy za przykład nasze Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi i działającą przy nim fundację czyli Instytut im. Ks. Piotra Skargi.
Obierając sobie patrona w postaci Ks. Skargi chcieliśmy w swojej działalności nawiązać do tego, co on czynił. Napominał Polaków i ukazywał tragiczne skutki ich grzechów i łamania chrześcijańskich zasad w życiu społecznym. Stąd też nasza misja brzmi: „Przebudźmy sumienia Polaków”. Nasz patron budził sumienia słowem mówionym i pisanym. My też staramy się czynić podobnie, wspierając się niejednokrotnie obrazem.
Wykorzystując nowoczesne techniki komunikowania, a w szczególności tzw. korespondencję masową, utrzymujemy regularny kontakt z grupą prawie 150.000 ludzi, do których wysyłamy nasze materiały drukowane. Te wydawnictwa mają być drogowskazem dla katolików wobec dechrystianizacji, która próbuje nierzadko przybierać maski dobra. Dzięki zaangażowaniu naszych korespondentów udało się powstrzymać m. in. próby legalizacji związków homoseksualnych w Polsce w 2005 roku. Przedmiotem mojego wystąpienia nie jest sprawozdanie z naszej działalności, ale chciałem jedynie zwrócić Państwa uwagę, że powyższe rozważania teoretyczne na temat dechrystianizacji jako antychrześcijańskiej Rewolucji i rechrystianizacji jako chrześcijańskiej Kontrrewolucji, znajdują swoje urzeczywistnienie w konkretnych działaniach naszej organizacji. Zatem teoria idzie w parze z praktyką.
Teoretycznie każdy z Państwa może powołać organizację w ramach, której mógłby działać z ludźmi podobnie myślącymi, ale nie zawsze jest to możliwe ze względu na okoliczności (np. praca zawodowa, brak kontaktów z ludźmi, etc.). Jednak nie stanowi to usprawiedliwienia, że katolik rezygnuje z przeciwstawiania się procesowi dechrystianizacji.
Co zatem można zrobić osobiście?
Po pierwsze, dawać świadectwo chrześcijańskiego życia nie ulegając demoralizującym trendom i modom. Czasami nasza wierność Bożym przykazaniom w życiu osobistym i rodzinnym będzie budziła drwiny i sprzeciw, lecz za tym sprzeciwem często kryje się szacunek dla człowieka, który żyje zgodnie z wyznawaną wiarą. Verba docent, exempla trahunt (Słowa uczą, przykłady pociągają). Nawet nie zdajemy sobie spraw jak wiele możemy zdziałać bez słów dając jedynie świadectwo swoim życiem osobistym i rodzinnym.
Po drugie, pamiętać o uczynkach miłosiernych co do duszy. Dziś często mówi się o uczynkach miłosiernych co do ciała, które znajdują swoje odbicie w różnych akcjach charytatywnych, a zapomina się o miłosierdziu wobec duszy bliźniego. Dziś napominanie grzeszących zostałoby uznane za przejaw nietolerancji. Wdzierający się wszędzie relatywizm i polityczna poprawność skutecznie zniechęcają do udzielania dobrych rad wątpiącym i pouczania nieumiejętnych w imię prawa do własnych poglądów, nawet gdy te są błędne i prowadzą bliźniego na życiowe manowce. Oczywiście nie zawsze zdarza się okazja, żeby te uczynki praktykować, ale codziennie możemy się modlić za żywych i umarłych, a w szczególności tych, którzy stali się niewolnikami różnych grzechów i narażają swoje dusze na potępienie.
Po trzecie, wziąć sobie do serca orędzie fatimskie. Odmawiać codziennie różaniec i ofiarować umartwienia w intencji nawrócenia grzeszników. Odprawić nabożeństwo pięciu pierwszych sobót w intencji wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu NMP. Czyniąc te praktyki możemy być ufni, że Maryja nas nie opuści w morzu zgorszeń i bezbożnictwa. Jeżeli pozostaniemy wierni Jej wezwaniu zwycięsko wyjdziemy z tej dziejowej próby, abyśmy w końcu mogli być świadkami ostatecznego triumfu Jej Niepokalanego Serca zapowiedzianego przez Nią osobiście 90 lat temu w Fatimie.

Sławomir Olejniczak
Prezes Instytutu im. Ks. Piotra Skargi

(Referat wygłoszony podczas IV Kongresu Konserwatywnego, który odbył się w Krakowie dnia 13 października 2007 r.  pod hasłem „Katolicy wobec cywilizacyjnych zagrożeń”)             




[i] Zob.  Przymierze z Maryją, nr 36, wrzesień/pażdziernik 2007, s. 26-27.
[ii] Jan Paweł II, Encyklika Veritatis Splendor, nr 106.
[iii] Bł. Pius IX, Encyklika Quanta Cura, s. 5-6, W-wa 2002.
[iv] Leon XIII, Encyklika Immortale Dei, s. 19, W-wa 2001.
[v] Plinio Correa de Oliveira, Autoportret filozoficzny, (http://www.piotrskarga.pl/ps,632,45,0,1,B,biblioteka.html)
[vi] Plinio Correa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2007, Wyd. SKCh im. Ks. P. Skargi, s. 79.
[vii] Leon XIII, Encyklika Immortale Dei, s. 16, W-wa 2001.
[viii] Plinio Correa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2007, Wyd. SKCh im. Ks. P. Skargi, s. 50.
[ix] Św. Pius X, Encyklika Notre Charge Apostolique, W-wa 2002, s. 11.
[x] Plinio Correa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2007, Wyd. SKCh im. Ks. P. Skargi, s. 77-78.

niedziela, 4 listopada 2012

piątek, 19 października 2012

"Świat zmierza ku karze i oczyszczeniu"



Konferencja księdza Gobbi o trzeciej tajemnicy fatimskiej

W swoich wizjach siostra Łucja widziała obrazy pełne symboli. Wyrażają one rzeczywistość, którą trzeba zinterpretować.

Na pierwszym miejscu pojawia się anioł, z ognistym mieczem w lewej dłoni, gotowy zapalić świat. Potem trzy razy powtarza: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!” Nie może jednak zapalić świata, gdyż Matka Boża wkracza, aby zatrzymać tę plagę własną ręką, z której wychodzi tak silne światło, że gasi płomienie.
Zdaje mi się, że tu ukazuje się rdzeń przesłania fatimskiego, gdyż Najświętsza Panna przyszła prosić o modlitwę i pokutę dla nawrócenia grzeszników. Błaga ludzkość o powrót do Boga i o nawrócenie. Gdybyśmy odpowiedzieli na Jej wołanie nie byłoby drugiej wojny światowej.

Już w pierwszej tajemnicy Maryja mówiła: „Jeśli zostanie spełnione to, o co proszę, nastanie pokój… Jeśli nie, w czasie panowania Piusa XI zacznie się nowa wojna, Kościół i Ojciec Święty będą prześladowani.”

Zatem w modlitwie i pokucie jest ocalenie świata.

Potwierdza to trzecia tajemnica, gdyż Anioł, który ma zapalić świat ognistym mieczem zostaje powstrzymany interwencją matczynej dłoni Maryi. To może się dokonać, jeśli świat odpowie na potrójne wołanie o Pokutę. Ta pierwsza część trzeciej tajemnicy dotyczy nas wszystkich.

Druga część to wizja Papieża, biskupów, kapłanów i wiernych, którzy są dręczeni. Chodzi w sposób oczywisty o prześladowanie. Ten fragment ukazuje, że nie chodzi o zamach, którego ofiarą stał się Ojciec Święty i po którym został uzdrowiony, lecz chodzi o jego śmierć: zostaje zabity.

Prawdopodobnie Papież dopuścił taką interpretację, aby uczynić możliwą publikację trzeciej tajemnicy, ponieważ powiedział w czasie środowej audiencji: „Ponieważ nadszedł czas, podjąłem decyzję o ujawnieniu trzeciej tajemnicy fatimskiej…”
Dla mnie to oznacza, że czas dojrzał i doszliśmy do czasu prześladowania, w którym umrze nie tylko papież, ale też biskupi, kapłani i wierni.
Wielu biskupów, kapłanów i wiernych udaje się na górę – to jest wyrażenie symboliczne – na której jest wzniesiony Krzyż, czyli idą oni ku męczeństwu. Kiedy Jezus szedł na Golgotę, szedł ku ukrzyżowaniu. Cóż to zatem oznacza, że oni wchodzą na górę, na której wznosi się Krzyż? Idą ku swemu męczeństwu.
Papież przechodzi przez miasto w połowie zniszczone, gdzie leżą zwłoki, on zaś modli się za ich dusze. Zostaje zamordowany. A po nim – także biskupi, kapłani, świeccy. Tu znowu mówi się o prześladowaniach i męczeństwie.

Taka jest moja osobista interpretacja. Chcę po prostu powiedzieć wam, o czym sam myślę, czytając tekst trzeciej tajemnicy. Powiedziano mi, że kard. Ratzinger stwierdził, iż Kościół nie zmusza do przyjmowania jakieś interpretacji, co oznacza, że pozostawia on każdemu swobodę w wyjaśnianiu. Jeśli więc przedstawiam tu moją własną interpretację, nie przejawiam nieposłuszeństwa wobec Kościoła.

Zatem na temat pierwszej części tego tekstu chciałbym jeszcze powiedzieć, co następuje:
Anioł przygotowuje się do zniszczenia świata ogniem…
Matka Boża wkracza, aby mu przeszkodzić. Anioł mówi: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!” Maryja może działać, może przeszkodzić karze, lecz pod warunkiem, że posłuchamy wezwania do Pokuty. Ta pokuta polega konkretnie na nawróceniu. To jest najważniejsze, to jest orędzie fatimskie. Najświętsza Panna mówi: abym was mogła ocalić, musicie się nawrócić.
Ale skoro ludzkość nie odpowiada, nie pokutuje, nie nawraca się, lecz uporczywie trwa na tej samej drodze i z każdym dniem staje się gorsza, oddala się coraz bardziej od Boga, buduje cywilizację pogańską, postępuje w sprzeczności z Prawem Boga, czy może zostać ocalona? Czy Matka Boga może jeszcze powstrzymać ogień Anioła, który chce zapalić świat? Przecież rozwój tego, co jest zawarte w tym przesłaniu, zależy od postawy ludzkości na wezwanie Anioła do pokuty.
To co dotyczy śmierci Papieża, odpowiada orędziu z 13 maja 1995 z Błękitnej Książki („Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej”), a zwłaszcza snowi św. Jana Bosko w 1862 roku, który przekazuje: „Nagle Papieża dosięgnie nieprzyjacielska kula. Jego pomocnicy podtrzymują go i podźwigną, lecz nieco później inna nieprzyjacielska kula dosięga go i upada martwy na ziemię.”

Kiedy Anioł woła: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!”, a nie słucha się go – a przecież on krzyczy w tym celu, abyśmy zostali ocaleni – wtedy Najświętsza Panna nie może już zatrzymać kary.
Trzeba uzupełnić orędzie innymi elementami, które wyjaśniają nasz sposób patrzenia i to, czym żyje ludzkość. Ludzkość zostanie ocalona, jeśli pójdzie za wezwaniem Anioła do pokuty. Ale jeśli będzie się opierać, co się stanie?
Siostra Łucja otrzymała w Coimbra także inne orędzia. Napisała wiele listów do papieży, zwierzała się spowiednikom, biskupom, kardynałom. Być może właśnie w tych jej tekstach, zamkniętych w archiwach, znajduje się ostatni klucz do tajemnicy, czyli to, co się stanie, jeśli ludzkość odrzuci wezwanie Anioła do pokuty.
Ponieważ nie znamy tych tekstów powinniśmy wziąć tu pod uwagę inne wydarzenia i drogi interpretacji, gdyż…
…Maryja objawiła się nie tylko w Fatimie.
Myślę na przykład o Akita w Japonii. Rozmawiałem z biskupem, który zmarł przed kilku laty, a swoim dekretem uznał te objawienia za autentyczne. Przypominam sobie, że za pierwszym razem był nieco smutny. Mówił mi bowiem, że miał dowód na nadprzyrodzoność zjawisk, gdyż był obecny podczas łzawienia figury (która płakała w sumie 101 razy), był wtedy spowiednikiem siostry-widzącej. Ja sam również ją poznałem. To pokorna zakonnica całkiem już pochylona przez artrozę i bez przerwy cierpiąca bóle.
Biskup martwił się, bo badanie powierzono komisji teologicznej, której przewodniczył arcybiskup Tokio, który poddał się wpływowi pewnego jezuity-wykładowcy uniwersytetu. Uznał on, iż należy odwołać się – wyjaśniając wydarzenia w Akita – do sił parapsychologicznych. One miały rzekomo umożliwić siostrze Agnieszce wywołanie łzawienia figury. Ale biskup Ito widział płaczącą statuę Maryi, kiedy siostra była w podróży u rodziców, oddalona od miejsca wydarzeń o 2000 km!
Powołał więc jeszcze raz komisję diecezjalną złożoną z profesorów i teologów uniwersyteckich, pośród których był nasz umiłowany o. Tonnuti, teolog i mariolog, odpowiedzialny za Kapłański Ruch Maryjny w Japonii. Po tym kanonicznym badaniu objawienia i orędzia zostały uznane za autentyczne.
Przed trzecim orędziem z Akita (13 października 1973) doszło też do innego wydarzenia. Powstał Kapłański Ruch Maryjny (od 7 lipca 1973).

Obecnie niemal wiek minął od orędzia danego w Fatimie 13 lipca. Gdyby ludzkość przyjęła wezwanie do pokuty wszystkie groźby zostałyby zawieszone.
Tymczasem nawet jeśli chodzi o Kościół podział wszedł do jego wnętrza. W trzecim orędziu z Akita jest powiedziane: „biskupi powstaną przeciw biskupom, kardynałowie przeciw kardynałom”. Trzeba by zapytać biskupów i kardynałów, czy tak jest, ale ja myślę, że niewiele do tego brakuje. Zatem kara, która spadnie na ludzkość będzie większa niż w czasie potopu. Ci, którzy przeżyją, będą zazdrościć umarłym. Oto przesłanie z Akita.
Oczywiście te treści nie zawierają się w orędziu z Fatimy. Stamtąd rozległo się wezwanie do pokuty.
My jednak żyjemy teraz w czasie, w którym ludzkość odrzuciła pokutę i jeszcze bardziej oddaliła się od Boga, budując cywilizację materialistyczną i pogańską, w której szeroko się rozpowszechnił ateizm teoretyczny i – jeszcze gorszy – praktyczny.

Drodzy bracia: nie miejsce tu na upadanie na duchu.
Próba musi nadejść dla oczyszczenia świata. Następujące po sobie wydarzenia, do jakich obecnie dochodzi, przynoszą nam w pewnym sensie potwierdzenie Fatimy: nie posłuchaliśmy tego, co nam polecała Maryja dla naszego zbawienia, więc ludzkości grozi kara, której Maryja może zapobiec. Kościół wewnętrznie podzielony jest zagrożony szerzącymi się błędami odstępstwa i utratą wiary. Zatem możecie zauważyć, że rozwój dalszego ciągu wydarzeń zależy w sposób logiczny od interwencji Maryi.
Przykładem tej interwencji Maryi jest Książka Kapłańskiego Ruchu Maryjnego, która jest jakby syntezą i powtórzeniem tego, co zostało powiedziane w Fatimie i w Akita.

W Kościele utrata wiary jest jawna. Drodzy bracia, otwórzcie oczy. Nie mówię nic, co by nie odpowiadało prawdzie. Kiedy jadę do Niemiec, jakąż sytuację Kościoła tam widzę? Kiedy jadę do Francji, w jakiej sytuacji zastaję tam Kościół? A w USA, a w Kanadzie? Wszędzie to samo… Prośmy Ducha Świętego, aby Jego Światło otwarło oczy i pozwoliło jasno rozpoznać ten kryzys!
To co mnie zaskakuje, to jak Papież może stawiać temu wszystkiemu czoła i mówić o tym, co nas czeka po tym kryzysie? Jak on to robi?
Najpierw myśleliśmy, że Papież zna trzecią tajemnicę i dlatego mówi o tym, co nas czeka. A tymczasem – sądząc z jej treści – wcale nie chodzi o znajomość trzeciej tajemnicy. Są więc dwie możliwości:
– albo Papież posiada inne informacje, jeśli jest prawdą, że siostra Łucja otrzymuje też inne przesłania, które mu przekazuje;
– albo Papież jest jednym z największych charyzmatyków, jaki kiedykolwiek żył na świecie.
Jeśli to drugie przypuszczenie jest prawdziwe, to w takim razie miałby sam doznania, które by mu pozwalały mówić o tym, co nas czeka po próbie.
On bowiem mówi jasno o powrocie Chrystusa w chwale i o tym, że my mamy wyjść Mu na spotkanie.
Mówi o nowej erze, jaka nas czeka. Bez doświadczenia charyzmatycznego, bez pewnego oświecenia przez Ducha Świętego nie mógłby, widząc aktualny świat, widząc aktualną sytuację Kościoła, którego ciężar i cierpienie niesie, nie mógłby napisać takich na przykład słów: Składamy dziękczynienie Panu za niezmierzone dobro, jakie uczynił poprzez swych misjonarzy i spoglądając ku przyszłości z ufnością oczekujemy jutrzenki nowego dnia. Wszyscy ci, którzy pracują na wysuniętych placówkach Kościoła są jak wartownicy stojący na murach Miasta Bożego, których pytamy: „Stróże, jak długo potrwa jeszcze noc?” (Iz 21,11).
I otrzymujemy tę odpowiedź: „Twoi strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki radosne, bo oglądają na własne oczy powrót Pana na Syjon” (Iz 52,8).
Ich ofiarne świadectwo, składane we wszystkich zakątkach świata, obwieszcza, że na progu trzeciego tysiąclecia Odkupienia Bóg przygotowuje wielką wiosnę chrześcijaństwa, której początek można już dostrzec.
Maryja, Gwiazda Zaranna, niech nam pomaga, abyśmy umieli zawsze z taką samą gorliwością odpowiadać «fiat» na zamysł zbawienia Ojca, aby ludzie wszystkich narodów i języków mogli ujrzeć Jego chwałę (por. Iz 66,18)» (Watykan 23 maja 1999 List apostolski na Światowy Dzień Misji).
Kiedy czytałem ten fragment o „wiośnie” przeczytałem raz jeszcze ostatnie orędzie, jakie Najświętsza Panna nam dała:
„Nadszedł czas, byście wyszli z waszego ukrycia i oświecili ziemię. Ukażcie się wszystkim jako Moje dzieci, bo Ja jestem zawsze z wami. Niech wiara będzie światłem, które was oświeca w tych dniach ciemności, i niech gorliwość dla czci i chwały Mego Syna będzie jedyną sprawą, jaka was pochłania. Walczcie, dzieci Światłości, bo godzina Mojej walki już nadeszła.
W surowości zimy wy jesteście pączkami kiełkującymi na Moim Niepokalanym Sercu. Ja umieszczam je na gałęziach Kościoła, aby wam powiedzieć, że właśnie ma nadejść jego najpiękniejsza wiosna. ” (24.12.1997)

Drodzy bracia, powiedziałem wam więc w bardzo prostych słowach, co myślę o trzeciej tajemnicy po przeczytaniu jej.
Jedyna możliwość ocalenia dla ludzkości, polega na nawróceniu i pokucie.
Ukazano w trzeciej tajemnicy męczeństwo Papieża, męczeństwo wielu biskupów, kapłanów i wiernych, ofiar prześladowania. Tej symbolicznej wizji nie można wyjaśniać jedynie poprzez zamach. Chciejmy ją wyjaśniać konkretnie.
Wobec wydarzeń, do jakich dziś dochodzi, do jakich doszło w przeszłości, i w sytuacji, gdy ludzkość nie przyjęła wezwania do nawrócenia, jasne jest że ręka Maryi nie będzie już mogła zatrzymać kary i płonący miecz Anioła zapali świat. To będzie wielkie doświadczenie.
Jednakże ta kara, to oczyszczenie, będzie przejawem miłosierdzia. Miłosierdzie i Sprawiedliwość połączą się, gdyż dojdzie do wielkiego oczyszczenia.
Po tym oczyszczeniu ludzkość przeżyje nową erę, nowy czas powrotu do Jezusa, do Boga Ojca, który przyjmie ją do ogrodu Swej miłosiernej miłości, aby przypieczętować z nią nowe przymierze miłości. Wtedy ludzkość będzie żyła w doskonałej jedności z Bogiem. To będzie jakby nowy ziemski raj. Chrystus zbuduje wtedy Swe królestwo na ziemi.
Papież jasno podkreśla wszystkie te aspekty przyszłości w swoich wypowiedziach.
Na tym kończę moją osobistą interpretację. Teraz zrozumiecie, dlaczego ten Papież, który cierpi, jest krzyżowany i zagrożony nagłą śmiercią, ma odwagę nawoływać do ufności, mówiąc:„Przekroczcie próg nadziei. To bowiem, co nas oczekuje, jest o wiele piękniejsze niż to, co przeżywamy obecnie i o wiele bardziej radosne niż wielka próba, jaką wszyscy będziemy musieli przeżyć i doświadczyć.”

Ks. St. Gobbi, Collevalenza, czerwiec 2000 r.