„Osoby uwiedzione hasłami feminizmu stają się pożytecznymi idiotkami
trwającej wojny kulturowej. Horyzont myślenia feministek nie wydaje się
odległy. Niezbyt świadomie prowadzą kampanię, której efektem może być –
nazywajmy rzeczy po imieniu – zmniejszenie dzietności społeczeństwa” –
pisze publicysta Marcin Hałaś w najnowszym „Uważam Rze” (nr 18/2013).
Publicysta w tekście „Poczet czarownic” dzieli postulaty feministek na polityczne i społeczno-kulturowe.
W pierwszym przypadku zaznacza, że wprowadzanie parytetów jest
irracjonalne, ponieważ kobiety wolą głosować na mężczyzn, im chcąc
powierzyć odpowiedzialność za losy swego miasta, kraju. „To zresztą
rozwiązanie najbardziej zgodne z naszym kodem cywilizacyjnym i
kulturowym. Wprowadzenie parytetu, gwarantującego paniom połowę miejsc w
parlamencie, będzie więc ograniczeniem praw obywatelskich i swobód
demokratycznych tych kobiet (a i mężczyzn przy okazji), które chciałyby,
żeby w działalności politycznej reprezentowali je mężczyźni” – pisze
Hałaś.
Publicysta podsumowuje, że zabiegi feministek o wprowadzenie
parytetów, to w gruncie rzeczy lobbing na rzecz własnego środowiska.
Rzecz podobnie ma się tak na gruncie politycznym, jak i w sprawach
zapewniających parytety płciowe w zarządach spółek i przedsiębiorstw.
„Jedno trzeba przyznać: w tym sensie nowoczesne feministki są o wiele
bardziej pragmatyczne niż prekursorzy czerwonego feminizmu z lat
totalitarnego komunizmu. Wtedy kobiety wsadzano na traktor, dziś walka
idzie o to, żeby wsadzić je do władz wielkich spółek” – czytamy w
tekście Hałasia.
Na płaszczyźnie kulturowej feministki – jak pisze publicysta –
propagując aborcję, homoseksualizm i ideał zawodowo zrealizowanej
kobiety, dążą do stworzenia nowoczesnego społeczeństwa, które „będzie
musiało runąć z przyczyn podstawowych: demograficznych. I –
paradoksalnie – ustąpi miejsca o wiele bardziej „nienowoczesnemu”
społeczeństwu muzułmańskiemu”.
Jak przypuszcza Hałaś, być może nie jest to ich zamierzeniem, bo
„horyzont myślenia feministek nie wydaje się odległy”. Za to efekty mogą
być porażające. Publicysta „Uważam Rze” roztacza taką oto wizję skutków
feministycznej propagandy: „nastolatka odcięta od świata tradycyjnych
wartości, bo religia jest obciążeniem. Za to szeroko edukowana
seksualnie. Gdyby mimo tej edukacji (…) zdarzyło się jej zajść w ciążę –
może ją usunąć. Potem kariera zawodowa, korzystanie w fruktów życia.
Związek z partnerem (partner brzmi o wiele lepiej niż mąż, rodzina),
dziecko świadomie i bez przeszkód dla kariery zawodowej, czyli najlepiej
po trzydziestce”.
Źródło: Uważam RzeZa: PoloniaChristiana.pl