Bł. Jan Paweł II Ecclesia de Eucharistia 61

Bł. JAN PAWEŁ II ECCLESIA DE EUCHARISTIA 61 "Poświęcając Eucharystii całą uwagę, na jaką zasługuje, oraz dokładając wszelkich starań, aby nie umniejszyć jakiegokolwiek jej wymiaru czy wymogu, stajemy się rzeczywiście świadomi wielkości tego daru. Zaprasza nas do tego nieprzerwana tradycja, która od pierwszych wieków dopatrywała się we wspólnocie chrześcijańskiej strażnika opiekującego się tym «skarbem». Kościół, powodowany miłością, troszczy się o przekazywanie kolejnym pokoleniom chrześcijan wiary i nauki o Tajemnicy eucharystycznej, tak aby nie została zagubiona choćby najmniejsza jej cząstka. Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż «w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia»"

piątek, 16 marca 2012

Tajemnica bezbożności

WYJĄTKI Z WIZJI Bł. ANNY KATARZYNY EMMERICH

Tajemnica bezbożności

"Widziałam różne części ziemi. Mój przewodnik wskazał mi Euro­pę i pokazując mi piaszczyste miejsce, wyrzekł te znaczące słowa: «Oto wrogie Prusy». Pokazał mi następnie punkt najbardziej wysu­nięty na północ mówiąc: «Oto Moskwa niosąca ze sobą wiele zła.» (A III.133).
   Mieszkańcy odznaczali się niesłychaną pychą. Zobaczyłam, że zbro­jono się i pracowano wszędzie. Wszystko było ciemne i zagrażające. Zobaczyłam tam świętego Bazylego i innych (przyp. wyd. franc.: na Placu Czerwonym jest katedra św. Bazylego). Ujrzałam pałac o lśnią­cych dachach. Na nim stał szatan na czatach. Widziałam, że spośród demonów związanych przez Chrystusa w czasie jego zstąpienia do pie­kieł, kilku się niedawno rozwiązało i wskrzesiło tę sektę (masonerii). Zobaczyłam, że inne zostaną uwolnione... (19.10.1823).
   Ujrzałam straszne skutki działań wielkich propagatorów «światła» wszędzie tam, gdzie dochodzili oni do władzy i przejmowali wpły­wy albo dla obalenia kultu Bożego oraz wszelkich praktyk i poboż­nych ćwiczeń, albo dla uczynienia z nich czegoś równie próżnego jak używane przez nich słowa: światło, miłość, duch. Usiłowali pod nimi ukryć przed sobą i innymi opłakaną pustkę swych przedsięwzięć, w których Bóg był niczym (A. III 161).
   Mój przewodnik poprowadził mnie wokół całej ziemi. Musiałam przemierzać bez przerwy ogromne jaskinie pogrążone w ciemności. Widziałam w nich ogromną ilość osób błąkających się wszędzie, we wszystkich kierunkach i zajętych mrocznymi dziełami. Wydawa­ło się, że przebiegłam wszystkie zamieszkałe miejsca globu, widząc w nich tylko ludzi pełnych wad. Widywałam coraz to nowe zastępy ludzi, wpadających jak gdyby z góry w to zaślepienie nieprawością. Nie widziałam żadnej poprawy... Musiałam wchodzić w te ciemności i patrzeć wciąż na nowo na złośliwość, zaślepienie, przewrotność, za­stawione zasadzki, mściwe żądze, pychę, mamienie, zazdrość, chci­wość, niezgodę, zabójstwo, rozwiązłość i straszliwą bezbożność lu­dzi, wszystkie rzeczy, które jednak nie przynosiły im żadnej korzyści, ale czyniły ich coraz bardziej zaślepionymi, nędznymi i pogrążały ich w coraz głębszych ciemnościach. Często miałam wrażenie, że całe miasta znajdowały się na bardzo cienkiej skorupie ziemi i grozi im wkrótce stoczenie się w otchłań.
   Zobaczyłam ludzi wykopujących dla innych rowy lekko zakryte: ale nie zobaczyłam dobrych ludzi w tych rowach ani nikogo, kto by do nich wpadał. Widziałam wszystkich tych złych, jak gdyby byli ogromną ciemną przestrzenią rozciągającą się od jednego krańca ziemi do drugiego. Widziałam ich w nieładzie. W hałaśliwym zamieszaniu, jak na wielkim jarmarku, zakładających różne grupy, podsycające się do zła. Ujrzałam masy ludzi, które mieszały się ze sobą, popełniając wszelkie rodzaje czynów grzesznych. Każdy grzech pociągał za sobą inny. Często wydawało mi się, że pogrążam się jeszcze głębiej w noc. Droga prowadziła stromo w dół. Była przerażająca. Oplatała całą zie­mię. Widziałam ludy wszystkich ras, noszących najróżniejsze szaty, wszystkie pogrążone w tych obrzydliwościach (A. II.154).
   Często budziłam się pełna przygnębienia i przerażenia. Księżyc świecił spokojnie przez okno, a ja modliłam się jęcząc, aby mi nie kazano więcej patrzeć na te przerażające sceny. Wkrótce jednak znów musiałam wejść w te straszne ciemności i patrzeć na popełniane w nich obrzydliwości. Znalazłam się raz w obrębie grzechu tak strasznego, że wydawało mi się, że jestem w piekle i zaczęłam krzyczeć i jęczeć. Wtedy mój przewodnik powiedział: «Jestem przy tobie, a nie może być piekła tam, gdzie ja jestem». Wydawało mi się, że widzę miejsce bardzo rozległe, w którym więcej było światła dziennego. Było to jak­by miasto należące do tej części świata, na której mieszkamy. Zostało mi tam ukazane straszliwe widowisko. Zobaczyłam ukrzyżowanie na­szego Pana Jezusa Chrystusa. Zadrżałam aż do szpiku kości, bo byli tam tylko ludzie naszej epoki. Męczeństwo Pana było straszniejsze i bardziej krwawe niż to, które wycierpiał od Żydów. Zobaczyłam z przerażeniem wielką liczbę ludzi znanych mi, nawet kapłanów. Wiele linii i ścieżek od tych ludzi, błądzących w ciemno­ściach, prowadziło do tego miejsca (Ukrzyżowania)." (A.II.157).
   Kończąc opowiadanie tej strasznej wizji, której wspomnienie przy­prawiało ją o ból serca i nic nie mogło skłonić jej do przedstawienia jej w całości, Katarzyna Emmerich powiedziała:
   "Mój przewodnik rzekł do mnie: «Zobaczyłaś obrzydliwości, któ­rym ludzie zaślepieni oddają się w ciemnościach». Zobaczyłam niezli­czony tłum prześladowanych, nieszczęśliwych, dręczonych i męczo­nych w naszych czasach, w różnych miejscach. I zawsze widziałam, że przez to dręczono Jezusa Chrystusa we własnej Osobie. Żyjemy w czasach godnych pożałowania, w których nie ma schronienia przed złem: gęsta mgła grzechu ciąży nad całym światem i widzę ludzi czy­niących rzeczy najbardziej obrzydliwe spokojnie i obojętnie. Widzia­łam to wszystko w wielu wizjach, gdy moja dusza była prowadzona poprzez liczne kraje całej ziemi. (C. 89) Potem ujrzałam męczenni­ków nie czasu obecnego (r. 1820), lecz czasów przyszłych. Jednak już widzę, jak się ich prześladuje" (A.III.112).
Burzenie Kościoła
    "Zobaczyłam ludzi z tajnej sekty podkopującej nieustannie wielki Ko­ściół... (A. III.113) i zobaczyłam blisko nich obrzydliwą Bestię, któ­ra wyszła z morza. Miała ogon jak u ryby, pazury jak u lwa i liczne głowy, które otaczały jak korona jej największą głowę. Miała pysk szeroki i czerwony. Była w cętki jak tygrys i okazywała wielką zaży­łość wobec burzących. Kładła się często pośród nich, gdy pracowali. Oni zaś często wchodzili do pieczary, w której czasami się chowa­ła. W tym czasie widziałam tu i tam na całym świecie wielu ludzi dobrych i pobożnych przede wszystkim duchownych znieważanych, więzionych i uciskanych i miałam wrażenie, że któregoś dnia staną się męczennikami (A. III.113).
   Kościół był już w dużej mierze zburzony, tak że pozostawało jesz­cze tylko prezbiterium z ołtarzem. Ujrzałam burzących, jak weszli do niego razem z bestią. W chodząc do Kościoła z bestią burzyciele napo­tkali tam potężną niewiastę pełną majestatu. Zdawało się, że spodzie­wała się dziecka, szła bowiem powoli. Nieprzyjaciół ogarnęło prze­rażenie na jej widok, a bestia nie mogła postąpić nawet o jeden krok. Wyciągnęła w powietrzu najbardziej wściekłą szyję w kierunku tej niewiasty, jak gdyby chciała ją pożreć. Lecz Ona się odwróciła i upa­dła na twarz. Zobaczyłam wtedy bestię uciekającą w kierunku morza, a nieprzyjaciele biegli w wielkim nieładzie (A. III.113).
   Zobaczyłam Kościół św. Piotra i ogromną ilość ludzi pracującą, by go zburzyć. Ujrzałam też innych naprawiających go. Linia podzia­łu pomiędzy wykonującymi tę dwojaką pracę ciągnęła się przez cały świat. Dziwiła mnie równoczesność tego, co się dokonywało. Bu­rzyciele odrywali wielkie kawały (budowli). Byli to w szczególności zwolennicy sekt w wielkiej liczbie, a z nimi - odstępcy. Ludzie ci, wykonując swą niszczycielską pracę, wydawali się postępować we­dług pewnych wskazań i jakiejś zasady. Nosili białe fartuchy, obszyte niebieską wstążką i przyozdobione kieszeniami z kielniami przycze­pionymi do pasa. Mieli szaty wszelkiego rodzaju. Byli pomiędzy nimi ludzie dostojni, wielcy i potężni w mundurach i z krzyżami, którzy jednak nie przykładali sami ręki do dzieła, lecz kielnią oznaczali na murach miejsca, które trzeba było zniszczyć. Z przerażeniem ujrzałam wśród nich także katolickich kapłanów. Zburzono już całą wewnętrzną część Kościoła. Stało tam jeszcze tylko prezbiterium z Najświętszym Sakramentem (A. II. 202-203).
   Kościół św. Piotra był zniszczony, z wyjątkiem prezbiterium i głów­nego ołtarza. (A. III. 118) Widziałam znowu atakujących i burzących Kościół św. Piotra. Zobaczyłam, że na końcu Maryja rozciągnęła płaszcz nad Kościołem i nieprzyjaciele Boga zostali przepędzeni (A.II.414). Znowu miałam wizję tajnej sekty podkopującej ze wszystkich stron Kościół św. Piotra. Pracowali oni przy pomocy różnego rodzaju narzędzi i biegali to tu, to tam, unosząc ze sobą kamienie, które z nie­go oderwali. Musieli jedynie pozostawić ołtarz. Nie mogli go wynieść. Zobaczyłam, jak sprofanowano i skradziono obraz Maryi (A. III. 556). Poskarżyłam się Papieżowi. Pytałam go, jak może tolerować, że jest tylu kapłanów wśród burzących. Widziałam przy tej okazji, dlaczego Kościół został wzniesiony w Rzymie. To dlatego, że tam jest centrum świata i że wszystkie narody są z nim na różne sposoby związane.
   Zobaczyłam też, że Rzym stoi jak wyspa, jak skała pośrodku mo­rza, gdy wszystko wokół niego obraca się w ruinę. Gdy patrzyłam na burzących, porażała mnie ich wielka zręczność. Posiadali wszelkie rodzaje maszyn, wszystko dokonywało się według pewnego planu. Nic nie waliło się samo. Nie robili hałasu. Na wszystko zwracali uwagę, uciekali się do wszelkich rodzajów podstępów i kamienie wydawały się często znikać w ich rękach. Niektórzy z nich ponownie budowali; niszczyli to, co było święte i wielkie, a to, co budowali było próżne, puste i powierzchowne. Np. wynosili kamienie z ołtarza i budowali z nich schody wejściowe" (A. III. 556).

Ciemność w Kościele

   "Widziałam Kościół ziemski, to znaczy społeczność wierzących na zie­mi, owczarnię Chrystusa w jej stanie przejściowym na ziemi, pogrążo­ną w całkowitych ciemnościach i opuszczoną. (A. II. 352) Wy, kapłani, wy się nie ruszacie! Śpicie, a owczarnia płonie ze wszystkich stron! Nic nie robicie! Och! Jakże płakać będziecie nad tym dniem! Gdybyście choć wypowiedzieli jedno Ojcze nasz. Widzę tak wielu zdrajców! Nie odczuwają cierpienia, kiedy się mówi: «Źle się dzieje». W ich oczach wszystko idzie dobrze, byle tylko doznawali chwały tego świata. (A. III. 184) Widziałam też wielu dobrych i pobożnych biskupów, lecz wą­tłych i słabych. Źli często brali górę. (A. II. 414) Widzę ułomności i upadek kapłaństwa, widzę też przyczyny tego i widzę przygotowane kary. (A. II. 334) Słudzy Kościoła są tak gnuśni! Nie czynią już użytku z mocy, jaką posiadają dzięki kapłaństwu (A. II. 245).
  Dla niezliczonej liczby osób dobrej woli, dojście do źródła łaski z Serca Jezusa było zamknięte i utrudnione z powodu zniesienia po­bożnych praktyk oraz z powodu zamknięcia i profanacji kościołów (A. III.167). Cały ten głęboki zamęt, z powodu którego cierpieli wierni, wynikał stąd, że wielu z tych, którzy przyoblekli się w Jezusa Chry­stusa, coraz bardziej zwracało się w stronę bezbożnego świata i wyda­wało się zapominać o cnotach i nadprzyrodzonej mocy Kapłaństwa. W tym wszystkim poznałam, że czytanie genealogii naszego Pana przed Najświętszym Sakramentem w święto Bożego Ciała zamyka w sobie wielką i głęboką tajemnicę. Poznałam bowiem, że nawet po­między przodkami Jezusa Chrystusa - według ciała - liczni nie byli świętymi, a byli wśród nich nawet grzesznicy. Mimo to nie przestali być stopniami drabiny Jakubowej, po których Bóg przyszedł do ludzi.
   Tak więc nawet niegodni biskupi są nadal zdolni do sprawowania Naj­świętszej Ofiary i do udzielania sakramentu kapłaństwa wraz z wszel­ką mocą z nim związaną (C. 175).
   Widziałam wielką liczbę kapłanów dotkniętych ekskomuniką, któ­rzy wydawali się tym nie przejmować, a nawet o tym nie wiedzieli. A jednak byli ekskomunikowali od chwili, gdy wzięli udział w pew­nych przedsięwzięciach, gdy weszli do pewnych stowarzyszeń i przej­mowali opinie, na których ciążyła klątwa. Widziałam tych ludzi w ta­kiej mgle, że byli jakby oddzieleni murem. Widać z tego, jak bardzo Bóg liczy się z dekretami, postanowieniami i zakazami głowy Ko­ścioła i podtrzymuje je, choć ludzie się nimi nie przejmują, przeciw­stawiają się im lub wyśmiewają (A. III. 148). Widziałam, jak smutne były konsekwencje przeciwstawiania się Kościołowi. Ujrzałam, jak ono (przeciwstawianie się) rosło, a w końcu heretycy wszelkiego rodzaju przybyli do miasta (Rzym) (A. III. 102).
   Poznałam, że poganie adorowali niegdyś pokornie bóstwa odmienne od nich samych... Ich kult był lepszy niż kult tych, którzy sami siebie adorują w postaci tysiąca idoli, a pomiędzy nimi nie zostawiają żadnego miejsca Panu (A. III. 102, 104).
  Ujrzałam, jak stawało się oziębłe duchowieństwo i zapadała wielka ciemność. Widok rozszerzył się i wtedy zobaczyłam wszędzie wspól­noty katolickie prześladowane, dręczone, uciskane i pozbawione wolności. Widziałam wiele zamkniętych kościołów. Ujrzałam wojny i rozlew krwi. Wszędzie widać było lud dziki, nieuczony, walczący przemocą. To nie trwało długo. Kościół św. Piotra był podkopywany, zgodnie z planem ułożonym przez tajną sektę. W tym samym cza­sie uszkadzały go burze (A. III. 103). Widziałam, jak pomoc przyszła w chwili największego niebezpieczeństwa" (A. III. 104).