Bł. Jan Paweł II Ecclesia de Eucharistia 61

Bł. JAN PAWEŁ II ECCLESIA DE EUCHARISTIA 61 "Poświęcając Eucharystii całą uwagę, na jaką zasługuje, oraz dokładając wszelkich starań, aby nie umniejszyć jakiegokolwiek jej wymiaru czy wymogu, stajemy się rzeczywiście świadomi wielkości tego daru. Zaprasza nas do tego nieprzerwana tradycja, która od pierwszych wieków dopatrywała się we wspólnocie chrześcijańskiej strażnika opiekującego się tym «skarbem». Kościół, powodowany miłością, troszczy się o przekazywanie kolejnym pokoleniom chrześcijan wiary i nauki o Tajemnicy eucharystycznej, tak aby nie została zagubiona choćby najmniejsza jej cząstka. Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż «w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia»"

sobota, 4 maja 2013

PÓKIŻ BĘDZIECIE CHROMAĆ[KULEĆ] NA DWIE STRONY?


DLACZEGO JESTEŚMY WIECZNIE KARŁAMI? Dlaczego nie wzrastamy? Dlatego, że nie podnosimy wzroku ku naszym prawdziwie wielkim mężom z dawnych i nowych czasów. Takim wielkim mężem był Eliasz, Jan Starego Zakonu.
Eliasz - wzór chrześcijańskiej stanowczości! Żył w złych czasach. Dom królewski znieprawiony. Bałwo­chwalstwo stało się religią dworu. Całe armie sprzedajnych proroków łasiły się u stołu księcia. Religia praw­dziwego Boga wygnana była z kraju. Skryta i otwarta walka religijna wrzała w Izraelu. Dobrzy byli wszędzie w mniejszości. Taki stan rzeczy demoralizuje, dener­wuje masy i odbiera im odwagę. Większość odpada. Może Eliasz narzekać: „Synowie Izraela opuścili Zakon. Zburzyli ołtarze. Proroków mieczem zabili. Pozostałem sam, i oni pomrą po moim życiu" (1 Król 19,10).
W tym czasie upadku zjawia się Eliasz. Jeden prze­ciw milionom. Cóż poradzi sam? Po ludzku mówiąc, nic. Z Bogiem wszystko. Eliasz sam jeden nie obawia się potęgi najwyższego rządu. Staje przed obliczem króla: Jak Bóg żywię, Bóg Izraela, nie spadnie w tych latach ani rosa, ani deszcz, jedno według słów moich. Ty i dom twój sprowadziliście nieszczęście na kraj. Grzechy królów są nieszczęściem ludów. Błędy rządów plagami narodów. A powiedziawszy to, odszedł.
Prawda jest dla wszystkich. Nie ma tak uprzywile­jowanych grzeszników, przed którymi by zamilkła. Prawda jest dla wszystkich, także dla tych, co siedzą na tronach, wysokich urzędach i złotych krzesłach.
Szczytem nieszczęścia dla kraju jest brak nieza­leżnych, nieustraszonych proroków, którzy tak samo nawołują prosty lud, jak i możnych, głośno i wyraźnie - nie milkną ani przed księciem, ani przed ministrem, choćby im śmierć groziła. Majestat prawdy stoi ponad wszelkimi majestatami doczesnymi, a suwerenność Pana ponad wszelką zwierzchnością ziemską.
I to się wkrótce pokazało. Król wzywa Eliasza przed siebie. Posyła rotmistrza z 50 żołnierzami, aby przywiedli świętego. Rozkaz brzmi: Człowiecze Boży, król rozkazał, abyś zstąpił z góry Karmelu i abyś doń przyszedł. Eliasz odpowiedział rotmistrzowi: „Jeżelim ja jest człowiek Boży, niech zstąpi ogień z nieba, a niech cię pożre i 50 twoich!". I zstąpił tedy ogień z nieba i pożarł go i pięćdziesięciu, którzy z nim byli.
Bóg ustanowił królów; ale autorytet religii i moral­ności stoi ponad autorytetem politycznym i państwo­wym. Rządy mają rządzić, ale nie mają zapominać, że i Kościół jest rządem i tam, gdzie zachodzi sprawa prawdy i sumienia, Kościół stoi ponad mocą ziemską. Eliasz jest świętym obrońcą niezawisłości Kościoła w Starym Zakonie, jak Jan - apostołem i męczennikiem niezawisłości Kościoła w Nowym Przymierzu!
Eliasz, tak jak później Jan, jest wzorem chrzęścijańskiej niezależności również wobec opinii publicz­nej. Opinia publiczna to także król, jak każdy inny, i rząd, tylko bardziej ciemięski niż każdy inny. Niewie­lu jest dość silnych, aby z tym rządem bojować o wol­ność. Niejeden prawdziwy demokrata, niejeden re­wolucjonista, wróg każdego nawet najbardziej umiar­kowanego rządu, nie ma odwagi wystąpić przeciw tyraństwu tego najniesprawiedliwszego ze wszystkich rządów - przeciw tyraństwu królestwa większości. Na dziesięć tysięcy współzawodników zaledwie jeden cho­dzi na własnych nogach i postępuje według własnego sumienia. Takim jednym był ów wielki kaznodzieja na Karmelu, wzywający do pokuty, człowiek we włosiennicy, opasany pasem skórzanym, mąż o żelaznej woli. Nieprzejednany wróg wszelkiej bezcharakterności i połowiczności. A bez charakteru i połowiczny był lud w owych czasach. Judaizm nie był uczciwy, ani głębo­ko przekonany o swej prawdzie, ani wierzący w siebie, ani silny. Był pogaństwem niekonsekwentnym, nieradykalnym, ani jawnym, raczej mieszaniną obydwóch, małżeństwem prawdy i fałszu, dobrego i złego, religią, z której ani Bóg ani diabeł chwały mieć nie mogą -słowem, był bez charakteru.
Ta mieszanina religijna wywołała męski gniew wiel­kiego Eliasza. Wezwał wszystkich mężów w Izraelu na górę Karmel. Potem wystąpił przed ludem i mówił: Jak długo chromać będziecie na obie strony?Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za Nim. Lud nie odrzekł ani słowa. Wów­czas Eliasz zaproponował, że każda partia zbuduje oł­tarz i złoży na nim wołu w ofierze - po jednej stronie 450 kapłanów bożka Baala, po drugiej stronie Eliasz. Bóg, który ześle ogień na ołtarz, jest Panem. Czterystu pięćdziesięciu fałszywych proroków modliło się do Baala od rana do wieczora. Na próżno. I spadł ogień Pański z niebios i spalił ofiarę. Co gdy ujrzał lud, padł na oblicze swoje i rzekł: Pan jest Bogiem, Pan jest Bo­giem!
Chromanie cielesne jest przedmiotem drwin i wstrętu; w znaczeniu duchowym należy do dobrego wychowania. Kto nie chroma, uchodzi za zacofanego, niewykształconego, nieprzyzwoitego, bezczelnego, upartego i krańcowego. Jest dziwakiem i przekornym. Aby wejść w tak zwane lepsze towarzystwo i być przyj­mowanym w salonie, trzeba prócz kilku uprzejmych frazesów i beznagannej toalety umieć także nosić płaszcz na dwóch ramionach. Ludzie tak zwani jedno­stronni nie nadają się do lepszego towarzystwa.
W walce o karierę tu i ówdzie dzielność dopomoże, ale w zasadzie najdalej dochodzą ci ustępliwi. To samo zauważyć można w życiu gospodarczym. Nie potrzeba żadnych kursów ani zawodów publicznych na tym polu. Chromanie duchowe, brak charakteru, chwianie się na wszystkie strony, obracanie się jak chorągiewka na da­chu płynie we krwi nowoczesnego życia gospodarcze­go. W tym też tkwi tajemnica powodzenia w polityce większości statystów.
To lawirowanie stało się tak ogólne, że przeważa­jąca liczba katolickich polityków, kupców i pisarzy uważa za rzecz niemożliwą według czysto katolickich zasad politykować, handlować, pisać i mówić. Chromający jest jedynie normalnym człowiekiem. Człowiek, który nie chroma, uchodzi za anormalnego, wariata i uparciucha. Religią mas jest mieszanina, jak za dni Eliasza; kompromis między Kościołem a błędną nauką na ogólnej „chrześcijańskiej podstawie" jest podłożem publicznych poczynań.
Na ogół jest się katolikiem, w szczegółach prote­stantem, liberałem, modernistą. Czysta katolicka wia­ra bez jakiejkolwiek przymieszki protestanckich albo nowoczesnych liberalnych idei jest rzadka. To jest wła­śnie ten przez Piusa X tak uroczyście potępiony religij­ny, literacki, polityczny i socjalny modernizm w swej najgłębszej istocie. On jest tą religią i filozof ją chro­mania. A wspaniałym dziełem reformatorskim Piusa X, tego nowego Eliasza, było wezwanie: pókiż będziecie chromać na dwie strony? Jeśli Kościół katolicki jest je­dynie zbawczym, przez Chrystusa założonym, w takim razie idźcie za nim i ułóżcie całe religijne, moralne, literackie, polityczne i gospodarcze życie jedynie i tyl­ko według jego zasad. Jeżeli zaś świat jest bogiem, to idźcie za nim i porzućcie Kościół.
Bądźcie konsekwentni! Stójcie na własnych no­gach. Precz z wszelkim brakiem charakteru i połowicznością! Nikt nie może dwom panom służyć. Eliasz, wzór chrześcijańskiej niezależności, to nasz mąż! Mąż na­szego stulecia! Wiek XX jest stuleciem rozdziału i de­cyzji. Eliasz jest zwiastunem ostatecznej rozgrywki -Janem Chrzcicielem czasów obecnych, głoszącym po­kutę i sąd ostateczny. Jest wielkim gromicielem anty­chrysta. Przygotowuje dzień, w którym zakończy się wreszcie historia świata, ta historia wahania się mię­dzy Bogiem a diabłem.
Po sądzie ostatecznym nie będzie wahania. Albo będziemy na górze, albo na dole, na lewo lub na pra­wo, w Bogu lub w mocy diabła. Wszelka połowiczność ustanie. Będą tylko święci albo szatani.
Jakim był Eliasz, takimi będą i muszą być wszyscy, którzy chcą wejść do nieba. Takimi chcemy być wszy­scy już teraz; zależni jedynie od Boga, niezależni od wszystkiego, co jest przeciwne Bogu, czy to się zwie potęgą, złotem, czy większością. Mężczyźni i kobiety w przyszłości będą to silne Eliaszowe i Janowe natury, niezmienni wobec Boga, Chrystusa i Kościoła we wszystkich swych myślach, niezmiennie katoliccy w pu­blicznym działaniu i występach; niezmiennie katoliccy w lekturze; niezmiennie katoliccy w sądach o wszyst­kich rzeczach i zdarzeniach. Człowiek współczesny ma być jak dwa płonące duchy: Jan Starego Zakonu i Eliasz Nowego Przymierza. Dość długo chromaliśmy. Teraz stąpajmy równo!

Fragment książki ks. prałata Roberta Madera pt. ''Jestem Katolikiem''.