Czarna historia krucjat pojawiła się stosunkowo niedawno i od
początku miała zabarwienie ideologiczne. Muzułmanie krucjat nawet nie
odczuli. To liberalne środowiska Zachodu wymyśliły rzekome
„barbarzyństwo” chlubnej koncepcji wypraw krzyżowych – mówi w rozmowie z
PCh24.pl dr Marian Małecki, pracownik Katedry Historii Powszechnej
Historii Państwa i Prawa UJ.
Podczas wielu dyskusji, nie tylko z ludźmi niechętnymi
Kościołowi pojawia się praktycznie zawsze argument: Kościół ma na
sumieniu Krucjaty. Temat ten stał się dyżurną kwestią w prawie każdej
rozmowie o Kościele. Czy rzeczywiście musimy się wstydzić za Krucjaty?
- Tu nie tyle chodzi o wstyd, ile o prawdę. Krucjaty pojawiły się
jako odpowiedź świata zachodniego na ówczesną islamizację świata. Islam
rozpościerał się wówczas pomiędzy dwoma oceanami: Atlantyckim i
Indyjskim. Chrześcijaństwo musiało przeciwstawić się takiej ekspansji.
Znane były – zwłaszcza na Półwyspie Iberyjskim – przykłady bestialstwa
ze strony muzułmanów, dokonywanego na ludności chrześcijańskiej.
Muzułmanie przekroczyli Pireneje i zmierzali w kierunku samego centrum
kultury frankońskiej. Powstrzymał ich Karol Młot pod Poitiers w 732 r.
Potem widoczny był heroizm świata bizantyńskiego, przypieczętowany
klęską pod Manzikertem w 1071 r.
Dla świata muzułmańskiego - o czym w swoim czasie przypominał także
żydowski historyk-publicysta Gad Lerner – krucjaty były jak ukłucie
szpilki – nic nie znaczącym epizodem. Tymczasem kręgi liberalne świata
zachodniego odgrzały “starą pieczeń” i to one – nie zaś muzułmanie –
podkreślały “barbarzyństwo” swych przodków. Pojawia się pytanie, czy
rzeczywiście było to barbarzyństwo?
Wiek XI, to czas, kiedy powstają ostatnie państwa chrześcijańskiej
Europy. Nie ma jeszcze rycerzy - tych stworzy dopiero właśnie duch
krucjat. Są natomiast wojownicy: Wikingowie, Frankowie, Słowianie,
których przesłaniem jest walka i okrucieństwo. Krucjaty zaczną ten obraz
zmieniać. Pojawi się rycerskość jako cnota ogółu wojowników
chrześcijańskich, a z nią takie cechy jak: wierność danemu słowu, walka w
uczciwej sprawie, niedobijanie leżącego, dworne traktowanie kobiet,
honor, cześć, szacunek dla tradycji, miłość ojczyzny, umiłowanie
Kościoła. Byłoby naiwnością twierdzenie, że cechy te były przez
wszystkich przestrzegane, niemniej stały się kanonem, bez którego nie
sposób zrozumieć renesansu, a nawet współczesności. Ta przemiana ludzi
była możliwa dzięki Kościołowi, który nawoływał do ograniczania
przemocy, a w każdym razie kanalizował najbardziej obłędne ludzkie
instynkty w stronę form bardziej cywilizowanych.
Odnalazło to również miejsce w założeniach filozoficznych.
- Nie sposób zrozumieć np. św. Bernarda z Clairvaux bez odniesienia
do czasów, w których przyszło mu żyć. św. Bernard zakazywał przemocy w
złej sprawie, a dopuszczał jedynie w słusznej i godnej. Dziś każdy
cywilizowany kraj przyjmuje ją jako słuszną i właściwą. Czy potrafimy
sobie wyobrazić sytuację, że jeden z krzyżowców pasował na rycerza
sułtana Saladyna? To jest właśnie sens przesłania św. Bernarda – prawość
charakteru i słuszność sprawy o którą się walczy. Z drugiej strony,
muzułmanie również podziwiali męstwo krzyżowców i wspomniane cechy.
Co musiało wydarzyć się od XIX w. – kiedy podróżujący po Bliskim
Wschodzie cesarz niemiecki Wilhelm II był witany w miastach
palestyńskich i stawiano na jego cześć bramy triumfalne, ustawiano się
na drodze przejazdu cesarskiego orszaku - do czasów współczesnych? Jak
dalece liberałowie wypaczyli obraz krucjat w oczach samych muzułmanów,
skoro dziś mówi się o wzajemnym “języku nienawiści” pomiędzy światem
islamu a tzw. cywilizacją zachodnią? Obraz krucjat został
zideologizowany i dopiero dziś, choć jeszcze nieśmiało, mówi się o
plusach tej ludzkiej migracji. Kto dziś wie, że kolonizacja
przejawiająca się w zakładaniu nowych wsi i miast na tym terenie była w
czasach wypraw krzyżowych największa od czasów króla Salomona? A prawo,
medycyna, uniwersytety?
Co dla współczesnych oznaczało zdobycie Jerozolimy przez Krzyżowców w 1099 roku?
- Z całą pewnością było to wydarzenie polityczne, przede wszystkim
jednak religijne. Od czasu, kiedy legło w gruzach bolszewickie ujęcie
krucjat, wskazujące na czynnik ekonomiczny jako sprawczy, właśnie
charakter religijny najbardziej pasuje do zrozumienia istoty wypraw
krzyżowych. Zdobycie Jerozolimy było ukoronowaniem dążeń pątników
zmierzających do Ziemi Świętej. Pojawia się jednak szereg pytań, także
dotyczących rzezi ludności miejscowej. Trudno zaprzeczyć, by nie miała
ona miejsca, ale choć brzmi to mało przekonująco, ani nie była
rozmiarami tak wielka jak się ją przedstawia, ani nie była czymś
wyjątkowym, co próbują podkreślać zideologizowani historycy, zwłaszcza
zachodni. Wynika to z faktu, że kolejne zdobycie Jerozolimy przez
sułtana Saladyna odbyło się na zupełnie innych zasadach.
Tymczasem Jerozolima w 1099 r. padła podczas szturmu, w 1187 r. po
negocjacjach. Rycerski Saladyn dał się jednak poznać tak swoim, jak i
chrześcijanom, jako bezwzględny przywódca karząc między sektę assasynów,
bunt wojska w koszarach kairskich czy wymordowanie jeńców po bitwie na
Rogach Hittinu. Nawet u muzułmanów miał niezbyt dobrą reputację jako
wódz i przywódca, ale pasował do pewnego ideologicznego wizerunku
kreowanego przez potomnych. Był potrzebny dla laicyzującego się Zachodu
jako bohater, a skorzystali na tej zmianie wizerunku sami muzułmanie.
Czy Krucjaty były ogłaszane wyłącznie przez papieży?
- Krucjat było wiele i nie powinny się one kojarzyć ani wyłącznie z
papiestwem, ani tylko z tymi siedmioma najbardziej znanymi – do Ziemi
Świętej. Są to wyłącznie uproszczenia, które nauka uznała za
dopuszczalne, jednak z pewnymi zastrzeżeniami. Wyprawy na Półwyspie
Iberyjskim, walki zakonów niemieckich na Wschodzie, krucjaty przeciwko
katarom, a nawet pogańskim jeszcze Słowianom, są tego przykładem. Dziś
owych Słowian chwali się zaś katarów uważa za bardziej cywilizowanych
niż całe królestwo Francji. Prawda nie jest jednak tak oczywista.
Krucjata antykatarska spowodowana była reakcją na mutylację rąk i nóg
dokonaną przez katarów na misjonarzach a Słowianie, także Prusowie i
Jaćwingowie byli do tego stopnia uciążliwi, że w walkach z nimi ginęli
książęta, jak chociażby Henryk Sandomierski. Spokojne życie Słowian i
toksyczna ekspansja chrześcijan na te tereny to bardziej pobożne
życzenia niż realizm tamtych czasów. Pamiętać należy, że Konrad
Mazowiecki po to sprowadził Krzyżaków na swoje ziemie, by zabezpieczyć
granicę Mazowsza przed poganami.
Podobnie było z powołaniem polskiego zakonu braci dobrzyńskich. Część
wypraw „wymykała się” spod kontroli. Tak było w czasie czwartej
krucjaty, kiedy zdobyto Bizancjum – papieże demaskowali takie działania i
ostro piętnowali ich uczestników. Warto przed krytyką ówczesnego
Kościoła zrozumieć cały kontekst średniowiecza, meandrów polityki,
ideologii, twórczej roli tej epoki. To tak jakbyśmy dziś godzili się na
osądzanie naszych czasów z perspektywy mieszkańca naszej planety za 300
lat bez zrozumienia dla naszej współczesnej mentalności czy problemów.
Tymczasem na temat krucjat wypowiadają się osoby przypadkowe, o
niewielkiej wiedzy lub ideologicznie zaangażowani. Ludzie ci nie
zastanawiają się nad przedstawianymi tezami, bo to wymaga wiedzy jak i
intelektualnej refleksji, powielają jednak stereotypy, bo to im pasuje w
kreowaniu wizji współczesnego Kościoła jako od wieków nietolerancyjnego
i konserwatywnego.
Skąd wzięła się „czarna legenda krucjat” i jej ponadczasowa
żywotność, podtrzymywana także i dziś? Dotyka ona także pamięć wielu
wspaniałych rycerzy, o których pamięć jest zakłamywana (np. Gotfryda z
Bouillon).
- Czarna historia krucjat pojawiła się stosunkowo niedawno i od
początku miała zabarwienie ideologiczne, a skoro tak, to trudno
przypisać jej szczególny walor poznawczy. Jeśli jakiś współczesny dogmat
społeczny próbujemy ugruntować odwołując się do korzeni historycznych,
to jeśli taka możliwość się pojawi, chętnie z niej korzystamy. Skoro
więc chrześcijanie mordowali innych i to stanowi samą w sobie prawdę,
zręcznie jest tę prawdę podtrzymywać, znacznie bardziej niezręcznie
zastanawiać się nad przyczynami tego stanu rzeczy, bo może się okazać,
że „inni” mordowali więcej lub ci niesforni chrześcijanie po prostu
bronili się przed Półksiężycem.
Czy ktoś dziś zdaje sobie sprawę, że Barbakan powstał w Krakowie po
to, by bronić miasto przed Turkami, że największe obciążenia finansowe
stanów śląskich kierowano na utrzymanie twierdzy na Przełęczy
Jabłonkowskiej, gdyż obawiano się (zresztą słusznie) ataku podjazdów
muzułmańskich? Czy zdajemy sobie sprawę z tego wszystkiego, co się
stało, kiedy krucjaty do Ziemi Świętej definitywnie się skończyły? Czy w
naszej europejskiej świadomości pojawia się pytanie o islamizację
Półwyspu Bałkańskiego, czy wiemy po co Rzeczpospolita uchwalała podatki
na wojsko kwarciane, czy wiemy z jakimi lękami żyli ludzie nie tylko w
średniowieczu, ale i epoce wczesnonowożytnej?
O historycznej roli Turcji przeciętny Polak wie niedużo. Czasami kojarzy mu się jedynie wiktoria wiedeńska.
- Kiedy Sobieski gromił Turków pod Wiedniem, zmieniał się ówczesny
świat polityczny, a złamanie potęgi Turcji było kluczowym momentem dla
pojawienia się nowych potęg europejskich. Dziś Turków oceniamy jako
tych, którzy nie uznali rozbiorów Polski, pomagali Polakom w XIX
wieku. Zgoda, ale czynili to jako sami potrzebujący pomocy przed
zachłannością państwa carów. Kto zdaje sobie dziś sprawę, że prawo
prywatne sami muzułmanie uznawali za lepsze od swojego, że krzyżowcy
założyli prawdziwe miasta i wsie z samorządem i autonomią mieszkańców?
Środowiska laickie i wrogie Kościołowi, zwłaszcza masoneria, wolały
jednak inny wizerunek krucjat, obnażający rzekomą mściwość Kościoła i
nie zaniedbały żadnego epizodu znanego z historii krucjat, by o tym
przypominać. Wystarczy podać jeden – ostatnie lata zakonu templariuszy. W
powszechnym przeświadczeniu zakon został skasowany przez papieża
Klemensa V z powodu herezji na początku XIV w. Tymczasem aresztowań
samych braci zakonnych dokonała władza świecka, która też templariuszy
spaliła na stosie. To król Francji wydał rozkaz o wysłaniu na
stos Jakuba de Molay i to w sytuacji, gdy trybunał sądowy otrzymując
zapewnienie o niewinności zakonu ze strony jego przywódcy, wysłał posłów
do papieża, by ten zajął własne stanowisko. Legenda o rzekomej klątwie
wielkiego mistrza przyjmowana jest bezkrytycznie jako dogmat.
Takich przykładów „uproszczeń” w historii krucjat można wymieniać
dziesiątki. Niepolitycznie jest też dziś uważać liderów ówczesnej
europejskiej polityki za zaangażowanych w dzieło walki z niewiernymi.
Lepiej podkreślać rolę Zawiszy Czarnego pod Grunwaldem, wyeliminować z
świadomości historycznej poszczególnych krzyżowców, bo oto mogłoby się
okazać, że osoby te życie swoje podporządkowały wierze i to ona
ostatecznie prowadziła ich na wyżyny ich ludzkiej egzystencji.
Kto dziś pielęgnuje dziedzictwo krzyżowców? Istnieją jakieś
zajmujące się tym zgromadzenia zakonne lub świeckie stowarzyszenia i
instytucje?
- W szczególności istniejące zakony rycerskie, ponadto różne
instytucje kościelne i świeckie. Przybywa ich z każdym rokiem. Cele tych
organizacji są różne; zakony rycerskie działają przede wszystkim na
niwie charytatywnej, powstają liczne bractwa rycerskie a do idei zakonów
rycerskich przyznają się bez mała wszyscy. Idea zakonów rycerskich jest
paradoksalnie tak popularna, że wykorzystują ją przeciwni krucjatom
protestanci, a nawet krańcowo oddaleni od chrześcijaństwa masoni. Rzecz
godna podkreślenia: organizacje te wyciągają z epoki krucjat tylko to,
co jest im wygodne, zapominając o całej reszcie.
Wobec postępującej laicyzacji życia, feminizacji świata obecność
świata krzyżowców dla wielu chrześcijan jest drogą prowadzącą do Boga.
Jakby na to nie spojrzeć – krucjaty zbudowały ideał rycerza Chrystusa,
prawego mężczyzny, oddanego Bogu, szanującego kobiety i oddającego im
należną cześć, człowieka nieobłudnego i niezakłamanego, a przy tym
wymagającego wobec siebie. Cechy te, tak odległe dla współczesnego
świata są marzeniem wielu, stąd tak ogromne zainteresowanie krucjatami.
Prof. Roberto de Mattei nazwał prof. Plinio Correa de
Oliveirę „Krzyżowcem XX wieku”, traktując to jako najwyższy komplement.
Czego dzisiejsi katolicy mogliby się nauczyć od krzyżowców?
- Tak, to powód do dumy. W czasach krucjat krzyżowcy wracający do
swych rodzinnych miejscowości witani byli jak bohaterowie, chętnie brano
ich za chrzestnych, okazywano im wiele szacunku. Wynikało to z faktu,
iż w tamtych czasach znano cenę męstwa i poświęcenia, znano siłę
muzułmańskiego miecza. Polski król Jan III Sobieski swoją
nieśmiertelność zdobył nie tyle wielkim panowaniem, bo był raczej
przeciętnym królem i słabym politykiem, ale dzięki wiktorii wiedeńskiej.
Ówczesna Europa żyła siłą wiary i wartości, stąd wielka solidarność w
zwalczaniu wspólnego wroga.
Współczesnemu światu potrzebne są wartości, ich nowa definicja jako
wartości uniwersalnych, dla których żołnierz holenderski, polski czy
amerykański przeleje krew. Póki co tych wartości nie widać, są one
traktowane jako prawo naturalne o zmiennej treści. Krzyżowcy niezależnie
od dorobionego im oblicza wartości te wyznawali i byli z grubsza biorąc
im wierni. Obrona wartości chrześcijańskich jest zatem obroną wartości
europejskich o czym Europa współczesnych elit politycznych zaznaczam
(nie całych narodów europejskich) zapomina.
Dlaczego w dzisiejszym katolicyzmie tak mało jest odniesień –
które kiedyś przecież były liczne – do tematyki rycerskiej? Wszak, choć
i dziś natrafimy na sformułowania jak np. „Bóg jest nam tarczą”, czy
„rycerze Chrystusa”, to widać ewidentny odwrót od tego typu zacnej i na
wskroś katolickiej retoryki.
- Ludzie boją się artykułować swoje poglądy, boją się, że narażą się
na ośmieszenie, ostracyzm w mediach, krytykę wielkich tego świata.
Niepotrzebnie. Zgodnie z ewangelicznym przekazem „prawda was wyzwoli”
chrześcijanie powinni mocno manifestować swoją wiarę. To zasada
demokracji. Czasy „letnich” katolików odchodzą w niebyt, a przecież nie
chodzi o ilość, lecz o jakość chrześcijaństwa.
Ponadto brakuje poparcia innych grup chrześcijańskich. Podkreśla się
często, że chrześcijanie popełniają wiele zła, więc nie powinni się
odzywać w debatach nad wolnością i wartościami. Jest to jednak cały czas
Kościół pielgrzymujący, święty Kościół grzesznych ludzi. W
społeczeństwie źle pojętej feminizacji mężczyźni stają się coraz
bardziej zniewieściali, nie walczą, jak dawniej, o wartości, o rodziny, o
Kościół. Stąd tak mało mówi się o idei rycerza, bo to świat “nierealny”
i “nieistniejący”, poza tym zbyt trudny, o czym świadczy przyrzeczenie
rycerza: „Bądź bez lęku w obliczu nieprzyjaciela, bądź mężny i prawy, by
podobać się Bogu, mów prawdę, szanuj kobiety i nie krzywdź nikogo”.
Rozmawiał Łukasz Karpiel
za: Polonia Christiana - pch24.pl (2013-08-14)