CHRYSTUS - ŚWIADEK BOGA OJCA - MY ŚWIADKAMI CHRYSTUSA
(do mężczyzn i młodzieży męskiej)
(do mężczyzn i młodzieży męskiej)
Chrystusa w dzisiejszej Ewangelii ukazuje nam liturgia na wysokości krzyża. I z tej wysokości krzyża zwraca się Chrystus do swojej Matki i mówi do Niej: „Matko, oto syn Twój!” - wskazując na jedynego apostoła, który znalazł się pod krzyżem, na Jana. A do Jana mówi: „Oto Matka twoja!”.
Kiedy to ostatnie świadectwo miłości do człowieka wypowiada z wysokości krzyża w godzinach konania, wówczas ma za sobą już inną chwilę, bardzo ściśle zespoloną z tą kalwaryjską. Jest to chwila Wieczernika. Tam, w „Wieczerniku”, przy ostatniej paschalnej wieczerzy, pochyliwszy się nad chlebem, powiedział do zgromadzonych apostołów, współuczestników tej Ostatniej Wieczerzy: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”.
Z wysokości krzyża patrzy na Tę, która Mu to Ciało dała, na swoją Matkę i mówi do ucznia: „Oto Matka twoja”, jak gdyby chciał powiedzieć potwierdzenie do końca tego, co wypowiedział w czasie Ostatniej Wieczerzy. Bo przecież powiedział również do Jana: bierz i jedz, to jest Ciało moje; ludzkie Ciało Boga, zrodzone z Dziewicy Niepokalanej.
Tak więc istnieje jakaś tajemnicza więź, pomiędzy tą chwilą „Kalwarii”, którą nam przypomina dzisiejsza Ewangelia, i Ostatnią Wieczerzą. Oto Świadek Wierny daje świadectwo Bogu i człowiekowi; nie słowem wypowiadanym o Bogu i o człowieku, ale swoim własnym Ciałem. To Ciało staje się pokarmem.
Pokarm Ciała jest najważniejszym słowem tego świadectwa, które Jezus Chrystus, świadek wierny, daje Bogu i człowiekowi.
I nie można, drodzy moi bracia i siostry, inaczej tego świadectwa przyjąć, nie można go inaczej przywłaszczyć sobie do końca, jak tylko przyjmując Jego Ciało. Eucharystia jest ostatnim słowem tego świadectwa, które Jezus Chrystus daje Bogu i człowiekowi. Słowem, które ma w sobie olbrzymią moc przekonywania.
Jeżeli więc w tych naszych czasach, w których zmaga się w człowieku prawda o Bogu o jej zaprzeczenie, chcemy przyjąć świadectwo, przyjąć świadectwo Jezusa Chrystusa i wytrwać w tym Jego świadectwie: o Bogu i o człowieku, musimy żyć Eucharystią. Musimy przyjmować Jego Ciało, musimy karmić się Jego Ciałem. Bez tego pokarmu, bez tego sakramentu nasze chrześcijaństwo jest niedożywione, niepełne. Nasza wiara jest tradycyjna, a nie osobista; jest martwa, a nie żywa lub przynajmniej nie dość żywa.
I tej sprawie trzeba w naszym dzisiejszym spotkaniu szczegółowo się
przyglądnąć. Nie zawsze brak bliższego obcowania z Eucharystią, nie
zawsze to, że nie przystępujemy do Komunii św., choć nawet uczestniczymy
we Mszy św., pochodzi stąd, że przeszkadza nam grzech. Bardzo często
jest to wynik pewnego nawyku; albo raczej brak pewnego dobrego
przyzwyczajenia. Trzeba bowiem na swój sposób przyzwyczaić się do
Komunii św., przyzwyczaić się do tego, że uczestnictwo w Najświętszej
Ofierze wtedy jest pełne, jeżeli przyjmujemy ten Pokarm niebieski, ten
Pokarm Boski, którym stał się chleb i wino ofiarowane przez nas na
ołtarzu - mocą słów Chrystusowego ustanowienia.
Trzeba więc te nasze przyzwyczajenia poddać pewnej refleksji i rewizji, czy naprawdę nie możemy częściej przystępować do Komunii św.? Czy nie możemy, zwłaszcza my, mężczyźni - bo wydaje się, że świat męski stoi dalej od Eucharystii - czy więc nie możemy przezwyciężyć jakichś niezrozumiałych i nieuzasadnionych oporów, ażeby przyjmować Komunię św.? Żeby ją przyjmować często, regularnie - może nawet co niedzielę, a może nawet codziennie. Trzeba dobrze zbadać źródło tego nawyku i trzeba go przezwyciężać od samego początku.
Drodzy bracia, zwrócę uwagę na tak bardzo nam drogi obyczaj Pierwszej Komunii św. Wszyscy go respektują, nawet ateistyczne programy wychowania liczą się z tym, że dzieci muszą iść do Pierwszej Komunii św. Ale, patrzmy uważnie, do czego równocześnie dążą i nas prowadzą. Do tego, ażeby ta pierwsza Komunia św. była przede wszystkim obyczajem świeckim. Nawet i to najświętsze chce się zeświecczyć. A my nieraz ze swej strony przykładamy się do tego, bo też tak na to patrzymy. Zbyt często ta Pierwsza Komunia św. jest okazją do rodzinnego czy towarzyskiego spotkania. Jest - aż przykro powiedzieć - okazją nieraz do libacji. Jest także okazją do dawania małym, pierwszy raz komunikującym chłopcom i dziewczynkom, drogich prezentów. Ale wszystko to jest dalekie od istoty tajemnicy - wielkiej tajemnicy. Bo przecież Chrystus przychodzi do tej dziecięcej duszy tak, jak kiedyś przyszedł do naszej.
Czego należy oczekiwać po dorosłych chrześcijanach, po ojcach i matkach, po starszym rodzeństwie? Trzeba oczekiwać, że pomogą temu dziecku przeżyć po dziecięcemu, ale zgodnie z wielkością tajemnicy, tę wielką przełomową chwilę.
Jeżeli mamy zabrać się do odnowy życia chrześcijańskiego w naszym Kościele, musimy wyjść od punktu kluczowego. Naprzód zahamować ten cały proces laicyzacji, który nam się wpycha, w to, co najświętsze. A następnie temu wielkiemu wydarzeniu dać pełny, Boży, eucharystyczny wymiar! Pięknie bywa, gdy obok dziecka przyjmującego pierwszą Komunię św. klęka i przyjmuje tę Komunię - nie pierwszą - ojciec i matka. Wiemy, że jest to nieraz okazja do głębokich nawróceń. Bo tego, czego nie potrafi czasem zrobić nawet najznakomitszy kaznodzieja w długim kazaniu, to potrafi zrobić małe dziecko jednym zdaniem: „Tatusiu, ja idę do Pierwszej Komunii św. - ty pójdziesz ze mną!” A jeżeli do tego dołączą się jeszcze dziecięce łzy, wtedy to słowo skutkuje. Okazuje się w tym dziecku świadectwo Jezusa Chrystusa, świadka wiernego, wobec jego najbliższych, wobec jego rodziców, wobec jego rodzeństwa.
Drodzy bracia i drogie siostry! Wyjdźmy od tego doświadczenia, rozwijajmy je w naszych domach. Niech z tych pierwszych Komunii św. naszych dzieci rozwijają się potem systematyczne Komunie św. całych rodzin: rodziców i dzieci. Niech Eucharystia staje się naszym chlebem, nie powiem: powszednim, ale przecież chlebem tak samo ważnym, jak chleb powszedni dla życia naszych ciał. Bo przecież tego chce Jezus Chrystus, gdy każe nam się modlić: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”: jest to modlitwa o chleb dla naszych ciał, ale także modlitwa o pokarm dla naszych dusz.
Niech więc Eucharystia stanie się chlebem powszednim, pokarmem naszych dusz. Niech Jezus Chrystus zespala rodziny tym tajemniczym świadectwem, w którym daje miłości ludzkiej swoją Boską miłość. Niech utrwala więź, niech pomaga przezwyciężać trudności. Niech pomaga odnosić pożytek z doświadczeń i cierpień; a ileż ich jest w życiu ludzkim! Właśnie wówczas, kiedy zagrożone jest życie człowieka, kiedy zagrożone jest przez cierpienie życie rodziny, właśnie wówczas najbardziej potrzeba, ażeby Eucharystia stała się pokarmem i źródłem mocy. Niektórzy wypróbowali to w swoim życiu. Trzeba, żebyśmy wypróbowali wszyscy. Żeby Jezus Chrystus, poprzez ten Najświętszy Sakrament zaiste stawał się wciąż świadkiem wiernym Boga i człowieka.
Trzeba nam tego świadka - tego świadka, wobec którego człowiek nie może się ukryć, nie może się zasłonić żadnym pozorem, nie może niczego zakłamać w swoim życiu osobistym czy rodzinnym. Wiemy dobrze, że Komunia św. domaga się czystości duszy; to jest wymaganie, ale to jest także i pomoc olbrzymia!
Św. Paweł powiedział w liście do Koryntian, aby przyjmowali Eucharystię wedle wewnętrznego świadectwa sumienia: „Niech każdy sam siebie doświadcza, gdy z tego Ciała pożywa i z kielicha pije”. Przez to Najświętszy Sakrament, Komunia św. nas wychowuje. Wychowuje każdego człowieka; wychowuje szczególnie mężczyznę i wychowuje całe rodziny.
Jezus Chrystus, wiemy świadek, świadek Boga świadek człowieka, domaga się w tych czasach, w których żyjemy, naszego świadectwa. Zdają sobie z tego sprawę mężczyźni. Zdaje sobie z tego sprawę młodzież męska. Wiedzą, że tylko wówczas będzie można do końca zrozumieć tajemnicę Boga i człowieka, tylko wówczas będzie można oprzeć się skutecznie wszystkim zakusom ateizacji i laicyzacji życia, jeżeli człowiek, przyjmując świadectwo Chrystusa, sam stanie się świadkiem Chrystusa. Inaczej bowiem tego świadectwa przyjąć niepodobna. Inaczej zostanie ono jak gdyby zawieszone w próżni naszego serca, naszego sumienia. I tak jak wielu ludzi, będziemy może podziwiali piękno Ewangelii, ale nie będziemy tym pięknem żyli: ono nie będzie pięknem naszych dusz; ono nie będzie życiem naszych dusz. Zabraknie tego świadectwa.
Jeżeli świadectwo Jezusa Chrystusa ma przemawiać do nas w sposób przekonywający, jeżeli mamy odnosić zwycięstwo w tym dziejowym zmaganiu wiary i niewiary, obecności i wykluczenia Boga z życia polskiego narodu, musimy stać się świadkami Jezusa Chrystusa. Dlatego dobrze, że są wspólnoty rodzinne, które starają się przez słuchanie Słowa Bożego, a zwłaszcza przez uczestnictwo w Eucharystii, przez Komunię św. kształtować ludzi, zwłaszcza młodych ludzi, jako świadków Jezusa Chrystusa w naszym świecie.
Drodzy bracia, kończę. Proszę was, abyście zgromadzeni przy krzyżu Jezusa Chrystusa zwrócili się do Jego Matki, Tej, od której wziął swoje ludzkie Ciało, i żebyście wyszli stąd z nowym pragnieniem, by uczynić Eucharystię ośrodkiem swojego życia osobistego i rodzinnego; ażeby z Niej, bo Ona jest źródłem życia i świętości, rosła odnowa naszego Kościoła i odnowa człowieka na naszej polskiej ziemi. Amen.
Trzeba więc te nasze przyzwyczajenia poddać pewnej refleksji i rewizji, czy naprawdę nie możemy częściej przystępować do Komunii św.? Czy nie możemy, zwłaszcza my, mężczyźni - bo wydaje się, że świat męski stoi dalej od Eucharystii - czy więc nie możemy przezwyciężyć jakichś niezrozumiałych i nieuzasadnionych oporów, ażeby przyjmować Komunię św.? Żeby ją przyjmować często, regularnie - może nawet co niedzielę, a może nawet codziennie. Trzeba dobrze zbadać źródło tego nawyku i trzeba go przezwyciężać od samego początku.
Drodzy bracia, zwrócę uwagę na tak bardzo nam drogi obyczaj Pierwszej Komunii św. Wszyscy go respektują, nawet ateistyczne programy wychowania liczą się z tym, że dzieci muszą iść do Pierwszej Komunii św. Ale, patrzmy uważnie, do czego równocześnie dążą i nas prowadzą. Do tego, ażeby ta pierwsza Komunia św. była przede wszystkim obyczajem świeckim. Nawet i to najświętsze chce się zeświecczyć. A my nieraz ze swej strony przykładamy się do tego, bo też tak na to patrzymy. Zbyt często ta Pierwsza Komunia św. jest okazją do rodzinnego czy towarzyskiego spotkania. Jest - aż przykro powiedzieć - okazją nieraz do libacji. Jest także okazją do dawania małym, pierwszy raz komunikującym chłopcom i dziewczynkom, drogich prezentów. Ale wszystko to jest dalekie od istoty tajemnicy - wielkiej tajemnicy. Bo przecież Chrystus przychodzi do tej dziecięcej duszy tak, jak kiedyś przyszedł do naszej.
Czego należy oczekiwać po dorosłych chrześcijanach, po ojcach i matkach, po starszym rodzeństwie? Trzeba oczekiwać, że pomogą temu dziecku przeżyć po dziecięcemu, ale zgodnie z wielkością tajemnicy, tę wielką przełomową chwilę.
Jeżeli mamy zabrać się do odnowy życia chrześcijańskiego w naszym Kościele, musimy wyjść od punktu kluczowego. Naprzód zahamować ten cały proces laicyzacji, który nam się wpycha, w to, co najświętsze. A następnie temu wielkiemu wydarzeniu dać pełny, Boży, eucharystyczny wymiar! Pięknie bywa, gdy obok dziecka przyjmującego pierwszą Komunię św. klęka i przyjmuje tę Komunię - nie pierwszą - ojciec i matka. Wiemy, że jest to nieraz okazja do głębokich nawróceń. Bo tego, czego nie potrafi czasem zrobić nawet najznakomitszy kaznodzieja w długim kazaniu, to potrafi zrobić małe dziecko jednym zdaniem: „Tatusiu, ja idę do Pierwszej Komunii św. - ty pójdziesz ze mną!” A jeżeli do tego dołączą się jeszcze dziecięce łzy, wtedy to słowo skutkuje. Okazuje się w tym dziecku świadectwo Jezusa Chrystusa, świadka wiernego, wobec jego najbliższych, wobec jego rodziców, wobec jego rodzeństwa.
Drodzy bracia i drogie siostry! Wyjdźmy od tego doświadczenia, rozwijajmy je w naszych domach. Niech z tych pierwszych Komunii św. naszych dzieci rozwijają się potem systematyczne Komunie św. całych rodzin: rodziców i dzieci. Niech Eucharystia staje się naszym chlebem, nie powiem: powszednim, ale przecież chlebem tak samo ważnym, jak chleb powszedni dla życia naszych ciał. Bo przecież tego chce Jezus Chrystus, gdy każe nam się modlić: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”: jest to modlitwa o chleb dla naszych ciał, ale także modlitwa o pokarm dla naszych dusz.
Niech więc Eucharystia stanie się chlebem powszednim, pokarmem naszych dusz. Niech Jezus Chrystus zespala rodziny tym tajemniczym świadectwem, w którym daje miłości ludzkiej swoją Boską miłość. Niech utrwala więź, niech pomaga przezwyciężać trudności. Niech pomaga odnosić pożytek z doświadczeń i cierpień; a ileż ich jest w życiu ludzkim! Właśnie wówczas, kiedy zagrożone jest życie człowieka, kiedy zagrożone jest przez cierpienie życie rodziny, właśnie wówczas najbardziej potrzeba, ażeby Eucharystia stała się pokarmem i źródłem mocy. Niektórzy wypróbowali to w swoim życiu. Trzeba, żebyśmy wypróbowali wszyscy. Żeby Jezus Chrystus, poprzez ten Najświętszy Sakrament zaiste stawał się wciąż świadkiem wiernym Boga i człowieka.
Trzeba nam tego świadka - tego świadka, wobec którego człowiek nie może się ukryć, nie może się zasłonić żadnym pozorem, nie może niczego zakłamać w swoim życiu osobistym czy rodzinnym. Wiemy dobrze, że Komunia św. domaga się czystości duszy; to jest wymaganie, ale to jest także i pomoc olbrzymia!
Św. Paweł powiedział w liście do Koryntian, aby przyjmowali Eucharystię wedle wewnętrznego świadectwa sumienia: „Niech każdy sam siebie doświadcza, gdy z tego Ciała pożywa i z kielicha pije”. Przez to Najświętszy Sakrament, Komunia św. nas wychowuje. Wychowuje każdego człowieka; wychowuje szczególnie mężczyznę i wychowuje całe rodziny.
Jezus Chrystus, wiemy świadek, świadek Boga świadek człowieka, domaga się w tych czasach, w których żyjemy, naszego świadectwa. Zdają sobie z tego sprawę mężczyźni. Zdaje sobie z tego sprawę młodzież męska. Wiedzą, że tylko wówczas będzie można do końca zrozumieć tajemnicę Boga i człowieka, tylko wówczas będzie można oprzeć się skutecznie wszystkim zakusom ateizacji i laicyzacji życia, jeżeli człowiek, przyjmując świadectwo Chrystusa, sam stanie się świadkiem Chrystusa. Inaczej bowiem tego świadectwa przyjąć niepodobna. Inaczej zostanie ono jak gdyby zawieszone w próżni naszego serca, naszego sumienia. I tak jak wielu ludzi, będziemy może podziwiali piękno Ewangelii, ale nie będziemy tym pięknem żyli: ono nie będzie pięknem naszych dusz; ono nie będzie życiem naszych dusz. Zabraknie tego świadectwa.
Jeżeli świadectwo Jezusa Chrystusa ma przemawiać do nas w sposób przekonywający, jeżeli mamy odnosić zwycięstwo w tym dziejowym zmaganiu wiary i niewiary, obecności i wykluczenia Boga z życia polskiego narodu, musimy stać się świadkami Jezusa Chrystusa. Dlatego dobrze, że są wspólnoty rodzinne, które starają się przez słuchanie Słowa Bożego, a zwłaszcza przez uczestnictwo w Eucharystii, przez Komunię św. kształtować ludzi, zwłaszcza młodych ludzi, jako świadków Jezusa Chrystusa w naszym świecie.
Drodzy bracia, kończę. Proszę was, abyście zgromadzeni przy krzyżu Jezusa Chrystusa zwrócili się do Jego Matki, Tej, od której wziął swoje ludzkie Ciało, i żebyście wyszli stąd z nowym pragnieniem, by uczynić Eucharystię ośrodkiem swojego życia osobistego i rodzinnego; ażeby z Niej, bo Ona jest źródłem życia i świętości, rosła odnowa naszego Kościoła i odnowa człowieka na naszej polskiej ziemi. Amen.
(4.VI.1978)
(K. Wojtyła, Kazania w Sanktuarium Kalwaryjskim, Kalwaria Zebrzydowska 1982, s.132)