Bł. Jan Paweł II Ecclesia de Eucharistia 61

Bł. JAN PAWEŁ II ECCLESIA DE EUCHARISTIA 61 "Poświęcając Eucharystii całą uwagę, na jaką zasługuje, oraz dokładając wszelkich starań, aby nie umniejszyć jakiegokolwiek jej wymiaru czy wymogu, stajemy się rzeczywiście świadomi wielkości tego daru. Zaprasza nas do tego nieprzerwana tradycja, która od pierwszych wieków dopatrywała się we wspólnocie chrześcijańskiej strażnika opiekującego się tym «skarbem». Kościół, powodowany miłością, troszczy się o przekazywanie kolejnym pokoleniom chrześcijan wiary i nauki o Tajemnicy eucharystycznej, tak aby nie została zagubiona choćby najmniejsza jej cząstka. Nie ma niebezpieczeństwa przesady w trosce o tę tajemnicę, gdyż «w tym Sakramencie zawiera się cała tajemnica naszego zbawienia»"

piątek, 12 października 2012

Abp Wojtyła w Kalwarii Zebrzydowskiej -kazanie


CHRYSTUS - ŚWIADEK BOGA OJCA - MY ŚWIADKAMI CHRYSTUSA
(do mężczyzn i młodzieży męskiej)

Chrystusa w dzisiejszej Ewangelii ukazuje nam liturgia na wysokości krzyża. I z tej wysokości krzyża zwraca się Chrystus do swojej Matki i mówi do Niej: „Matko, oto syn Twój!” - wskazując na jedynego apostoła, który znalazł się pod krzyżem, na Jana. A do Jana mówi: „Oto Matka twoja!”.
Kiedy to ostatnie świadectwo miłości do człowieka wypowiada z wysokości krzyża w godzinach konania, wówczas ma za sobą już inną chwilę, bardzo ściśle zespoloną z tą kalwaryjską. Jest to chwila Wieczernika. Tam, w „Wieczerniku”, przy ostatniej paschalnej wieczerzy, pochyliwszy się nad chlebem, powiedział do zgromadzonych apostołów, współuczestników tej Ostatniej Wieczerzy: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”.
Z wysokości krzyża patrzy na Tę, która Mu to Ciało dała, na swoją Matkę i mówi do ucznia: „Oto Matka twoja”, jak gdyby chciał powiedzieć potwierdzenie do końca tego, co wypowiedział w czasie Ostatniej Wieczerzy. Bo przecież powiedział również do Jana: bierz i jedz, to jest Ciało moje; ludzkie Ciało Boga, zrodzone z Dziewicy Niepokalanej.
Tak więc istnieje jakaś tajemnicza więź, pomiędzy tą chwilą „Kalwarii”, którą nam przypomina dzisiejsza Ewangelia, i Ostatnią Wieczerzą. Oto Świadek Wierny daje świadectwo Bogu i człowiekowi; nie słowem wypowiadanym o Bogu i o człowieku, ale swoim własnym Ciałem. To Ciało staje się pokarmem.
Pokarm Ciała jest najważniejszym słowem tego świadectwa, które Jezus Chrystus, świadek wierny, daje Bogu i człowiekowi.
I nie można, drodzy moi bracia i siostry, inaczej tego świadectwa przyjąć, nie można go inaczej przywłaszczyć sobie do końca, jak tylko przyjmując Jego Ciało. Eucharystia jest ostatnim słowem tego świadectwa, które Jezus Chrystus daje Bogu i człowiekowi. Słowem, które ma w sobie olbrzymią moc przekonywania.
Jeżeli więc w tych naszych czasach, w których zmaga się w człowieku prawda o Bogu o jej zaprzeczenie, chcemy przyjąć świadectwo, przyjąć świadectwo Jezusa Chrystusa i wytrwać w tym Jego świadectwie: o Bogu i o człowieku, musimy żyć Eucharystią. Musimy przyjmować Jego Ciało, musimy karmić się Jego Ciałem. Bez tego pokarmu, bez tego sakramentu nasze chrześcijaństwo jest niedożywione, niepełne. Nasza wiara jest tradycyjna, a nie osobista; jest martwa, a nie żywa lub przynajmniej nie dość żywa.
I tej sprawie trzeba w naszym dzisiejszym spotkaniu szczegółowo się przyglądnąć. Nie zawsze brak bliższego obcowania z Eucharystią, nie zawsze to, że nie przystępujemy do Komunii św., choć nawet uczestniczymy we Mszy św., pochodzi stąd, że przeszkadza nam grzech. Bardzo często jest to wynik pewnego nawyku; albo raczej brak pewnego dobrego przyzwyczajenia. Trzeba bowiem na swój sposób przyzwyczaić się do Komunii św., przyzwyczaić się do tego, że uczestnictwo w Najświętszej Ofierze wtedy jest pełne, jeżeli przyjmujemy ten Pokarm niebieski, ten Pokarm Boski, którym stał się chleb i wino ofiarowane przez nas na ołtarzu - mocą słów Chrystusowego ustanowienia.
Trzeba więc te nasze przyzwyczajenia poddać pewnej refleksji i rewizji, czy naprawdę nie możemy częściej przystępować do Komunii św.? Czy nie możemy, zwłaszcza my, mężczyźni - bo wydaje się, że świat męski stoi dalej od Eucharystii - czy więc nie możemy przezwyciężyć jakichś niezrozumiałych i nieuzasadnionych oporów, ażeby przyjmować Komunię św.? Żeby ją przyjmować często, regularnie - może nawet co niedzielę, a może nawet codziennie. Trzeba dobrze zbadać źródło tego nawyku i trzeba go przezwyciężać od samego początku.
Drodzy bracia, zwrócę uwagę na tak bardzo nam drogi obyczaj Pierwszej Komunii św. Wszyscy go respektują, nawet ateistyczne programy wychowania liczą się z tym, że dzieci muszą iść do Pierwszej Komunii św. Ale, patrzmy uważnie, do czego równocześnie dążą i nas prowadzą. Do tego, ażeby ta pierwsza Komunia św. była przede wszystkim obyczajem świeckim. Nawet i to najświętsze chce się zeświecczyć. A my nieraz ze swej strony przykładamy się do tego, bo też tak na to patrzymy. Zbyt często ta Pierwsza Komunia św. jest okazją do rodzinnego czy towarzyskiego spotkania. Jest - aż przykro powiedzieć - okazją nieraz do libacji. Jest także okazją do dawania małym, pierwszy raz komunikującym chłopcom i dziewczynkom, drogich prezentów. Ale wszystko to jest dalekie od istoty tajemnicy - wielkiej tajemnicy. Bo przecież Chrystus przychodzi do tej dziecięcej duszy tak, jak kiedyś przyszedł do naszej.
Czego należy oczekiwać po dorosłych chrześcijanach, po ojcach i matkach, po starszym rodzeństwie? Trzeba oczekiwać, że pomogą temu dziecku przeżyć po dziecięcemu, ale zgodnie z wielkością tajemnicy, tę wielką przełomową chwilę.
Jeżeli mamy zabrać się do odnowy życia chrześcijańskiego w naszym Kościele, musimy wyjść od punktu kluczowego. Naprzód zahamować ten cały proces laicyzacji, który nam się wpycha, w to, co najświętsze. A następnie temu wielkiemu wydarzeniu dać pełny, Boży, eucharystyczny wymiar! Pięknie bywa, gdy obok dziecka przyjmującego pierwszą Komunię św. klęka i przyjmuje tę Komunię - nie pierwszą - ojciec i matka. Wiemy, że jest to nieraz okazja do głębokich nawróceń. Bo tego, czego nie potrafi czasem zrobić nawet najznakomitszy kaznodzieja w długim kazaniu, to potrafi zrobić małe dziecko jednym zdaniem: „Tatusiu, ja idę do Pierwszej Komunii św. - ty pójdziesz ze mną!” A jeżeli do tego dołączą się jeszcze dziecięce łzy, wtedy to słowo skutkuje. Okazuje się w tym dziecku świadectwo Jezusa Chrystusa, świadka wiernego, wobec jego najbliższych, wobec jego rodziców, wobec jego rodzeństwa.
Drodzy bracia i drogie siostry! Wyjdźmy od tego doświadczenia, rozwijajmy je w naszych domach. Niech z tych pierwszych Komunii św. naszych dzieci rozwijają się potem systematyczne Komunie św. całych rodzin: rodziców i dzieci. Niech Eucharystia staje się naszym chlebem, nie powiem: powszednim, ale przecież chlebem tak samo ważnym, jak chleb powszedni dla życia naszych ciał. Bo przecież tego chce Jezus Chrystus, gdy każe nam się modlić: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”: jest to modlitwa o chleb dla naszych ciał, ale także modlitwa o pokarm dla naszych dusz.
Niech więc Eucharystia stanie się chlebem powszednim, pokarmem naszych dusz. Niech Jezus Chrystus zespala rodziny tym tajemniczym świadectwem, w którym daje miłości ludzkiej swoją Boską miłość. Niech utrwala więź, niech pomaga przezwyciężać trudności. Niech pomaga odnosić pożytek z doświadczeń i cierpień; a ileż ich jest w życiu ludzkim! Właśnie wówczas, kiedy zagrożone jest życie człowieka, kiedy zagrożone jest przez cierpienie życie rodziny, właśnie wówczas najbardziej potrzeba, ażeby Eucharystia stała się pokarmem i źródłem mocy. Niektórzy wypróbowali to w swoim życiu. Trzeba, żebyśmy wypróbowali wszyscy. Żeby Jezus Chrystus, poprzez ten Najświętszy Sakrament zaiste stawał się wciąż świadkiem wiernym Boga i człowieka.
Trzeba nam tego świadka - tego świadka, wobec którego człowiek nie może się ukryć, nie może się zasłonić żadnym pozorem, nie może niczego zakłamać w swoim życiu osobistym czy rodzinnym. Wiemy dobrze, że Komunia św. domaga się czystości duszy; to jest wymaganie, ale to jest także i pomoc olbrzymia!
Św. Paweł powiedział w liście do Koryntian, aby przyjmowali Eucharystię wedle wewnętrznego świadectwa sumienia: „Niech każdy sam siebie doświadcza, gdy z tego Ciała pożywa i z kielicha pije”. Przez to Najświętszy Sakrament, Komunia św. nas wychowuje. Wychowuje każdego człowieka; wychowuje szczególnie mężczyznę i wychowuje całe rodziny.
Jezus Chrystus, wiemy świadek, świadek Boga świadek człowieka, domaga się w tych czasach, w których żyjemy, naszego świadectwa. Zdają sobie z tego sprawę mężczyźni. Zdaje sobie z tego sprawę młodzież męska. Wiedzą, że tylko wówczas będzie można do końca zrozumieć tajemnicę Boga i człowieka, tylko wówczas będzie można oprzeć się skutecznie wszystkim zakusom ateizacji i laicyzacji życia, jeżeli człowiek, przyjmując świadectwo Chrystusa, sam stanie się świadkiem Chrystusa. Inaczej bowiem tego świadectwa przyjąć niepodobna. Inaczej zostanie ono jak gdyby zawieszone w próżni naszego serca, naszego sumienia. I tak jak wielu ludzi, będziemy może podziwiali piękno Ewangelii, ale nie będziemy tym pięknem żyli: ono nie będzie pięknem naszych dusz; ono nie będzie życiem naszych dusz. Zabraknie tego świadectwa.
Jeżeli świadectwo Jezusa Chrystusa ma przemawiać do nas w sposób przekonywający, jeżeli mamy odnosić zwycięstwo w tym dziejowym zmaganiu wiary i niewiary, obecności i wykluczenia Boga z życia polskiego narodu, musimy stać się świadkami Jezusa Chrystusa. Dlatego dobrze, że są wspólnoty rodzinne, które starają się przez słuchanie Słowa Bożego, a zwłaszcza przez uczestnictwo w Eucharystii, przez Komunię św. kształtować ludzi, zwłaszcza młodych ludzi, jako świadków Jezusa Chrystusa w naszym świecie.
Drodzy bracia, kończę. Proszę was, abyście zgromadzeni przy krzyżu Jezusa Chrystusa zwrócili się do Jego Matki, Tej, od której wziął swoje ludzkie Ciało, i żebyście wyszli stąd z nowym pragnieniem, by uczynić Eucharystię ośrodkiem swojego życia osobistego i rodzinnego; ażeby z Niej, bo Ona jest źródłem życia i świętości, rosła odnowa naszego Kościoła i odnowa człowieka na naszej polskiej ziemi. Amen.


(4.VI.1978)
(K. Wojtyła, Kazania w Sanktuarium Kalwaryjskim, Kalwaria Zebrzydowska 1982, s.132)